Music

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 5 Męczarnie cz.1


Pisałam tę notkę specjalnie dla Tsuki. :D
Chciałam, aby jak najszybciej pojawił się jej ,,ulubieniec” i przy okazji wprowadzić kochane Akatsuki, a przynajmniej część. ^^
Mam nadzieję, że przynajmniej większości czytelników spodoba się rozdział. Może i jest, trochę krótki, ale na więcej mnie niestety nie stać.
~ Onee-san

***

Siedziała na ławce w parku gdzie miała spotkać się z Hinatą, która spóźniała się już 10 minut. Chłodny wiatr targał jej krótkie, różowe włosy i przyprawiał ją o gęsią skórkę. Dziewczyna była coraz bardziej zirytowana, nie dość że Hinata się spóźnia to jeszcze ten irytujący wiatr, a mogła poczekać w samochodzie Itachiego, jak jej proponował. Chociaż po chwili zastanowienia lepiej już siedzieć w parku niż, wysłuchiwać wykładów Uchihy, dotyczących niebezpieczeństw czających się poza domem. Siedziała patrząc znudzonym wzrokiem na mijające ją pary i na tych, którzy nie mają drugiej połówki. Jej uwagę przykuł pewnie idący przed siebie brunet ubrany w czarną bluzę i szare jeansy. Przelotnie spojrzał na Sakure, ale kiedy dostrzegł, że ona się w niego wpatruje prychnął pod nosem i obrócił głowę w drugą stronę. Co to miało być? Gbur... Pewnie dlatego nie ma dziewczyny...
-         Sakura! Słyszysz mnie?! - zielonooka zobaczyła przed swoją twarzą energicznie machającą dłoń.
-         Hinata?! Skąd ty się tu wzięłaś?! - zszokowana zaczęła kręcić głową w różne strony, szukając w ten sposób reszty rodziny Hyuuga.
-         Przyszłam przed chwilą, ale ty najwyraźniej zamknęłaś się w swoim świecie. - granatowowłosa lekko się zaśmiała – To jak idziemy?
-         Gdzie niby? - Sakura wyglądała na zdezorientowaną.
-         No jak to gdzie? No do galerii. Wiesz moja mama, pokaz, rzeźby i te sprawy... - zaczęła wymieniać Hinata, przyglądając się przyjaciółce, która jakby zaczęła sobie przypominać dlaczego tu jest.
-         A racja! Chodźmy! - odparła z radością i pociągnęła przyjaciółkę w stronę galerii, gdzie zapewne była już większość rodziny.

Itachi właśnie przechodził przez próg restauracji, a jego drogę zastąpiła pani Asami, co było rzadkim zjawiskiem, bo nie lubiła tam przychodzić zapewne z powodu niesmacznych według niej żartów Hidana. Na domiar złego biła od niej chęć mordu .
-         Itachi! Gdzie ty się podziewałeś i powiedz mi, gdzie ty masz swój telefon?! - wykrzyczała mu prosto w twarz i skrzyżowała ręce na piersiach.
-         Odwoziłem Sakure... a co do drugiego pytania... to... - zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie w spodniach i niedbale nałożonej bluzie. - gdzieś tu powinien być...
-         Chłopcze, to nie ma sensu. – westchnęła, a Itachiemu przez głowę zaczęły przelatywać potworne myśli chłopcze, chłopcze, chłopcze, CHŁOPCZE! BOŻE JA ZARAZ ZGINĘ! Ostatni raz tak powiedziała jak byłem w liceum, przez miesiąc nie mogłem wychodzić z domu. A jeżeli teraz da mi taką karę ale na dłużej? Ja nie chcę siedzieć do końca życia w zamkniętym pokoju. Itachi uspokój się, jesteś dorosłym mężczyzną, żadna kobieta nie powie ci co masz robić. O NIE! - Itachi słuchasz mnie? - stanowczy głos przerwał jego rozmyślania.
-         Hę?
-         ,,Hę?” jak ty się odnosisz do kobiet? Z resztą do STARSZYCH kobiet!
-         E, no bez przesady. - próbował złagodzić sytuacje, uśmiechnął się lecz mina mu zrzedła, gdy zobaczył wyraz twarzy rozmówczyni. - Pani jest bardzo atrakcyjną, młodą kobietą no i...
-         Daruj sobie. - westchnęła. - Nie mam zamiaru dłużej tu stać, za blisko tej łajzy. - kiedy to powiedziała jej wzrok padł na barmana. - Twój brat dzwonił, sześć razy, rzecz jasna nie odbierałam, bo ten przedmiot nie należy do mnie – podała mu komórkę i skierowała się na ławkę w ogrodzie, gdzie zwykle przesiadywała. Przechodząc przez drzwi posłała nienawistne spojrzenie Hidanowi, a on nie pozostał jej dłużny.
Uchiha tępo wpatrywał się w ekran telefonu, który wskazywał, że brat ostatnio dzwonił 15 minut temu. Wolnym krokiem skierował się w stronę baru i usiadł na jednym z wolnych taboretów. Siwowłosy obsługiwał właśnie jakąś parę. Poza nimi w środku były jeszcze 4 osoby. O tej porze nie ma zbyt dużo klientów, więc czarnooki spokojnie wybrał numer do Sasuke i zadzwonił. Odezwał się już po pierwszym sygnale.
-         Itachi! Ty zasrany debilu! Masz coraz mniej czasu! Ciesz się, że wyciągnąłem je obie do galerii! - głos w słuchawce był wyraźnie zirytowany.
-         witaj Sasuke. Jak miło cię słyszeć, u mnie dobrze, a u ciebie? - rzucił radośnie Itachi.
-         I ty jesteś starszy... - młodszy z braci westchnął i kontynuował. - Powiem od razu: Przyjeżdża babcia i...
-         CO?! Babcia?! Dopiero teraz to mówisz?! - kilka par oczu było wpatrzonych teraz we właściciela restauracji, który nic sobie z tego nie robił.
-         Ale nie tylko ona przyjedzie, będzie też ciocia. - kontynuował ze spokojem.
-         CO?! Ciocia i babcia?! RAZEM?! - ostatnie słowo wykrzyczał przerażony. - To koniec, to na pewno KONIEC. - zaczął nerwowo pocierać dłonią o skroń.
-         Uwierz mi to nie jest teraz najważniejsze, ONE chcą zobaczyć twoją dziewczynę...
-         Moją dziewczynę? Przecież ja żadnej nie mam. Co ja mam jakiś harem prowadzić czy co... - zadał to pytanie bardziej do siebie niż do brata no, ale po co one chcą zobaczyć jego dziewczynę?
-         Ekhm... a czy przypadkiem nie przedstawiłeś jej ostatnio niejakiej Deiny?
-         Kurwa... całkiem zapomniałem, no cholera jasna. Co ja mam teraz niby zrobić? - Był coraz bardziej zdenerwowany, bo przecież co on IM powie? Jeżeli nie będzie miał dziewczyny koniecznie tej samej to babcia będzie chciała na bank go z kimś zeswatać...
-         A mi zabraniasz przeklinać. - mruknął. - Dlaczego to mnie się pytasz, to twój problem. Mnie w to nie mieszaj z łaski swojej. - skwitował beznamiętnie
-         Sasuke... ja cie błagam zrób coś, aby nie przyjeżdżały. Zrobię wszystko.
-         Ach... skoro wszystko... – powiedział to z taką zgryźliwością, że można było sobie wyobrazić jego uśmiech.
-         Tak, ale w miarę przyzwoitości. - upomniał od razu Itachi znając wyobraźnie młodszego brata.
-         Taaa... więc specjalnie dla ciebie spróbuję je zatrzymać przez chwilę, masz jakieś pięć godzin.
-         A gdzie teraz jesteście? Jestem bezpieczny? - w jego głosie pojawił się cień nadziei.
-         W galerii, przyjechaliśmy na pokaz sztuki nowoczesnej.
-         Och szkoda, że mnie tam nie ma, na pewno jest co oglądać. - dodał z uśmiechem.
-         Badziewia tutaj od groma, ale znajdą się jeszcze jakieś przyzwoite prace. Z resztą, po co ja ci się daję zagadywać? Masz chyba ważniejsze rzeczy do roboty. Prawda?
-         Ach, no tak, ale... - nie dokończył, bo jego rozmówca się rozłączył.
-         Wołaj mi tu szybko Sasoriego i Deidare. - Itachi zwrócił się do Hidana.
Barman natychmiast pobiegł do kuchni po szukaną dwójkę. Oczywiście mężczyźni byli bardzo sceptyczni wobec Uchihy. Z początku nie przejmowali się tym co on mówi, lecz gdy padły słowa ,,babcia przyjeżdża” Deidara zaczął uciekać. W pogoń za nim udali się siwowłosy z Sasorim. Ich gonitwie i krzykom Deidary przyglądali się klienci. W końcu nawet najbardziej zaciekawieni opuścili lokal. Blondyn próbował wyjść przez drzwi wychodzące do ogrodu, ale drogę zastąpił mu pracodawca. Zgromił go wzrokiem, lecz on dalej próbował uciekać. Wszyscy wiedzieli, że Itachi nie zawsze jest pogodny, a gdy trzeba potrafi być nawet okrutny. Deidara w szybkim tempie dobiegł do drzwi łazienki, lecz gdy je otworzył zobaczył opierającego się o ścianę Sasoriego. Pozostało mu jedynie biec do piwnicy i stamtąd bocznymi drzwiami wybiec do ogrodu, a następnie przez las ku wolności. Uniemożliwił mu to, jednak Itachi, który stał tuż za nim.
-         Próbujesz tego samego co w zeszłym roku. Jakiś ty przewidywalny, widać że blondyn. - skwitował właściciel restauracji.
-         Chyba raczej blondynka. Hahaha w końcu to twoja dziewczyna. - wtrącił Hidan, którego głowa widniała w oknie łazienki.
-         Po co ty tam polazłeś? - zapytał Itachi, opierając rękę o framugę drzwi.
-         Wiecie istniała taka możliwość, że Deidara jednak ucieknie Sasoriemu. W końcu to takie truchło, a wtedy tylko moja kolej na przechwycenie naszej blondyneczki. Wiecie jej zgrabniutkie nóżki nie mogą ucierpieć.
-         No to co Deina, wolisz szpilki czy koturny? - wtrącił roześmiany Sasori.
-         Blondyn natychmiast zaczął się cofać do tyłu, ale jego ramiona zostały mocno pochwycone przez osobę za nim.
-         Wybierasz się gdzieś kochanie? - wyszeptał namiętnie Itachi prosto do ucha blondyna, muskając go przy tym powietrzem ze swych ust.
-         Powariowaliście?! Pieprzeni zboczeńcy! Ja nie jestem kobietą! Jestem mężczyzną! - wykrzyczał, wyrywając się z uścisku oprawcy.
-         A nie wyglądasz... - Sasori ocenił, przechylając głowę w geście zamyślenia. - powiedziałbym, że raczej kobietka w lekko męskim stroju.
-         LEKKO?!
-         No wiesz, ta różowa koszulka potrafi zmylić. - skwitował czerwonowłosy.
-         To jest łososiowy. - rzucił z wyrzutem Deidara.
-         Łososiowy? To jedna z odmian rybnego? - dodał zdziwiony Hidan.
-         Trzeba by się zapytać Kisame. - rzucił Sasori.
-         Dajcie spokój nie mamy na to czasu. - westchnął Itachi. - Idźcie kupić Deinie jakieś ładne buty, a o ubrania zgłoszę się u Konan. - powiedział i zaczął w kieszeni szukać komórki, ale jej tam nie znalazł - Tak poza tym to łososiowy to ciemnoróżowy wpadający w pomarańcz. - i odwrócił się by wyjść.
-         Widzę, że najwyższa średnia w szkole nie była za nic. Brawo mój ty idolu. - zażartował siwowłosy.
-         Zamknij tę mordę i zabierz się do roboty żałosny darmozjadzie. Jeszcze raz przyprowadzisz jakąś laskę do magazynu podczas pracy, to nie ręczę za siebie. - powiedział zimnym tonem Uchiha i poszedł w stronę kuchni.
-         Razem z moja sektą złożymy cię w ofierze naszemu bogu, ale wcześniej upuścimy ci trochę krwi i oddamy ją do szpitala za czekoladę. - mruknął Hidan tak, aby Itachi go nie usłyszał.
Cała trójka udała się więc do centrum w celu kupna butów. Deidara nawet już nie protestował, wiedział, że nie chce podpaść Itachiemu nawet jeżeli ma się w tym celu przebrać za dziewczynę. Postanowili, że wybiorą pierwsze lepsze w miarę tanie obuwie. Jak na złość, okazało się że kupienie damskich butów na męską stopę, wcale nie jest takie łatwe. Niekorzystny dla nich był fakt, że cała obsługa i klienci patrzyli na nich jak na osoby dziwnie myślące. Takie rozumowanie nie było błędne. Przyczyniało się do tego specyficzne wybrzydzanie ,,Deiny”. ,,Owa dama” zaczęła rozpaczać, że nie wszystkie kolory pasują do jej karnacji, na dodatek nie do twarzy jej w żółtym i nie założy niczego z elementami tego koloru. Pech chciał, że to kolor sezonu, więc rzadkością było nie spotkanie towarów tej barwy. Co chwila Hidan z Sasorim musieli przynosić coraz to nowe artykuły, poczynając od balerin a kończąc na szpilkach. Narzekaniom blondyna nie było końca. Przy każdym przymierzaniu coś musiało być nie tak, jak powinno. Albo upijało coś w palcach, albo było lekko za ciasne przy pięcie. Po półtora godzinie strasznej męczarni wrócili z parą czarnych koturnów bez palców, które miały drobne kwieciste wzory na obcasie. Dodatkowo zakupili najprostsze baleriny koloru błękitnego z białą wstążką na przedzie. Ostatnią parą były czerwone, wysokie, błyszczące szpilki z małą klamrą przy kostce.

W tym samym czasie Itachi zadzwonił do Konan i poinformował o zaistniałej sytuacji. Dziewczyny nie ucieszył fakt, że musi pożyczać ubrania Deidarze, bo w zeszłym roku rozciągnął jej bluzkę, ale czego się nie robi dla przyjaciela? Przyjechała do restauracji akurat, kiedy chłopaki wrócili z zakupów. Musiała przyznać, że Deidara ma całkiem niezły gust. Poprosiła nawet Sasoriego, żeby pojechał i wymienił te czerwone szpilki na jej rozmiar. Przecież Deidara nie będzie chodził we wszystkich parach, a szkoda żeby się zmarnowały. A jej się coś należy za pożyczanie tych ubrań. Kto powiedział, że przyjaźń zawsze musi być bezinteresowna? Razem z Deidarą udała się do jednego z pokoi w domu Uchihy i pokazała mu przywiezione ciuchy. Po godzinie negocjacji Deidara zgodził się założyć błękitną sukienkę z białą kokardą wiązaną w pasie do której założy buty w takim samym odcieniu. Całość dopełniał czarny sweter sięgający do połowy ud. Godzinę przed przypuszczalnym czasem przybycia babci oraz cioci, Konan uczesała Deidarę w luźnego koka, a grzywce pozwoliła swobodnie opadać na twarz. Zrobiła mu nawet delikatny makijaż podkreślający kolor oczu i uwydatniający usta. Już teraz wyglądał jak dziewczyna, a nawet się jeszcze nie przebrał.
-         Deidara, musisz założyć gorset. - powiedziała Konan, już drugi raz mierząc go surowym wzrokiem.
-         Nie chcę.
-         Deidara, musisz założyć gorset. - dziewczyna była coraz bardziej zdenerwowana, a blondyn nic sobie z tego nie robił - Zadzwonię do twojej siostry i ona cię przekona. - na dowód, że tak postąpi wyciągnęła telefon i zaczęła uderzać palcem w poszczególne klawisze.
-         Nie! - wrzasnął Deidara podnosząc się jednocześnie z miejsca. - Ja ubiorę ten gorset! Tylko nie dzwoń do Ino, ona się nie może dowiedzieć. - mruknął zrozpaczony.
-         No to ruchy i załóż go. - rzuciła z satysfakcją i podeszła do chłopaka, żeby mu pomóc, gdyż niezbyt sobie radził z owym przedmiotem.
Po 10 minutach męki, ale tylko dla Deidary, Deina była już gotowa. Itachi ubrany w czarny idealnie dopasowany garnitur na widok przyjaciela wybuchł gromkim śmiechem, a zaraz po im cała reszta. Blondyn tylko prychnął pod nosem i usiadł na kanapie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyślałby, że jest on płci męskiej. Hidan powiedział, że sam chętnie poznałby taką uroczą blondyneczkę. O przewidzianej przez Sasuke godzinie zjawiły się owe panie, które razem budziły lęk we wszystkich.

Statystyka

Translate