Music

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 4 ,,JESTEŚ ZBOCZEŃCEM?"

Sakura już od godziny krążyła po pokoju. Do obszernej, leżącej na łóżku walizki wrzucała ubrania oraz najpotrzebniejsze rzeczy. Mimo że był dopiero początek marca, a wakacje zaczęły się ledwie dwa dni temu, dziewczyna musiała pakować się jak najszybciej i jechać do syna tej przyjaciółki– którego imienia w dalszym ciągu nie pamiętała. Jej walizka była już prawie pełna, znajdowały się tam wszelkiego rodzaju ubrania i buty, wszystko co potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Brakowało tylko zielonej kosmetyczki, którą zaraz przyniosła z łazienki i z trudem zmieściła ją do wolnej przestrzeni w bagażu. Z żalem stwierdziła, że musi wziąć kolejną, już mniejszą walizkę, na książki, płyty z filmami i muzyką oraz na drobiazgi typu mp4. Wczoraj pożegnała się z przyjaciółmi i umówili się, że spotkają się w wesołym miasteczku, gdy tylko Hinata poczuje się lepiej. Naruto z Kibą natomiast obiecali, że jeżeli ten facet okaże się jakimś zboczeńcem to osobiście się z nim rozprawią. Sakura była pewna, że lepszych i prawdziwszych przyjaciół nie mogła mieć. Mimo tego, że z Naruto, Shikamaru i Choujim poznali się dopiero w gimnazjum, byli dla niej jak rodzeństwo, dlatego nigdy nie ubolewała nad tym iż jest jedynaczką. Kibę oraz dziewczyny poznała w podstawówce. Granatowowłosa oraz Kiba bardzo szybko stali się jej przyjaciółmi. Sprawa miała się inaczej z Kin i Tayuyą. Na początku były wobec siebie bardzo nie chętne. Naprawdę nie znosiły Sakury. Pewnego dnia obcięły jej nawet włosy. Miały może wtedy osiem lat, albo dziewięć - nie więcej. Z czasem jednak przekonały się do różowowłosej i teraz są naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Dzięki nim nigdy nie czuła się samotna. W pewien sposób wynagradzali jej nieobecność mamy, spowodowaną pracą. W te wakacje będzie ich tak rzadko widywać, mamy – w ogóle. Jednak Sakura nie miała zamiaru się nad sobą użalać, to przecież nie w jej stylu. Zacisnęła zęby i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą swoje bagaże. Schodząc po schodach ciągnęła za sobą większą walizkę, która o każdy stopień uderzała coraz mocniej. Na dole spotkała się z surowym wzrokiem Tsunade. Nastolatka przeszła obok niej obojętnie i przeniosła walizkę do drzwi wyjściowych. Następnie udała się po drugą, z którą poszło jej o wiele łagodniej. Miały jechać za półgodziny. Stwierdziła, że może spokojnie jeszcze pooglądać telewizje. Nie odzywała się do matki od wczorajszej kolacji. Nie miała na to ochoty. Była na nią zła, choć już sama nie była pewna dlaczego. Myślała, że złość jej już przeszła, tymczasem ona nie ma ochoty na żadną rozmowę. Tsunade wiedziała, że Sakurze nie podoba się pomysł z wyjazdem, ale nie ma innego wyjścia. Smucił ją fakt, że córka jest na nią zła, kiedy ona chce tylko, żeby była bezpieczna pod jej nieobecność. Jednak to jej sprawa jak chce spędzić ostatni dzień z matką przed dwumiesięczną rozłąką. Ona nie może jej zmusić do rozmowy, choć bardzo by chciała. Jadąc samochodem milczały. Młodsza z pań była zapatrzona w krajobraz zmieniający się z każdym przebytym metrem. Po piętnastu minutach wyjechały z miasta. Droga którą jechały, po obu stronach otoczona była drzewami oraz w oddali ukazywały się pola uprawne obok skromnych domów. Mijały sklepy spożywcze i wielobranżowe, stacje benzynową, piekarnie i cukiernie. Można było zauważyć park z placem zabaw dla najmłodszych oraz duży opuszczony budynek. Pomiędzy znajdowały się budynki mieszkalne. Dodatkowe parę minut i już były na miejscu. Gdy zaparkowały przed kamiennym murem, jedyny widok jaki był możliwy do zobaczenia to małe przebłyski soczyście zielonej trawy padające przez kwadratowe otwory w murze oraz wysokie drzewa dające cień samochodom stojącym na parkingu. Przeszły przez czarną, żelazną bramę która swoim kształtem idealnie komponowała się z resztą widocznego miejsca. Kiedy zbliżyły się do budynku ujrzały dużych rozmiarów piętrowy dworek z ciemnego drewna. Jego ściany w niektórych miejscach oplecione były bluszczem który piął się, aż po sam czarny dach budynku. Sprawiał wrażenie jakby został wybudowany dziesiątki lat wcześniej. Różowowłosa postanowiła, że zapyta się o rok powstania tego cuda, właściciela. Do wejścia prowadziła kręta ścieżka, zrobiona ze starannie oszlifowanego lecz różnokształtnego kamienia, była otoczona z obu stron kilkoma średniej wielkości grządkami z różnorodnymi roślinami. Mogło być gorzej. Przeszło Sakurze przez myśl. Jednak w głębi serca stwierdziła, że jej się tu bardzo podoba i jest gotowa się wprowadzić. Jednak nigdy nie wypowie tej uwagi na głos. Wysiadła z samochodu, wyjęła z bagażnika swoje rzeczy i zrobiła głęboki wdech. Powietrze zdawało się być czystsze niż to w mieście, a przecież byli tak niedaleko tego betonowego pałacu. Jednak drzewa robią swoje, a jest ich tu całkiem sporo. - Pięknie. - szepnęła, zamykając oczy i uśmiechając się. - Podoba ci się? - zapytała Tsunade, która usłyszała córkę. - Tak i mamo... przepraszam. - rzuciła się matce na szyje. - Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałam. Nie zasługujesz na takie traktowanie. A ja przepra - - Już starczy - roześmiała się Tsunade i pogłaskała czule Sakurę po włosach. - jeden raz wystarczy. Przecież wiesz, że się na ciebie nie gniewam. - spojrzała córce w oczy i uśmiechnęła się ciepło. - Wiesz, będę naprawdę tęsknić przez te dwa tygodnie. - Haha a przez pozostałe sześć już nie? – zaśmiała się. - Jak to przez sześć? Przecież wakacje nawet tyle nie trwają… - Aaach… Ty mnie chyba w ogóle nie słuchałaś.– westchnęła. – Ileż to razy można ci powtarzać, że nie będzie mnie przez dwa miesiące. - CO?! – krzyknęła. – Chyba bym zapamiętała gdybyś mi mówiła takie ważne informacje! Dobrze, że wzięłam więcej ubrań! A co by było gdybym ich nie wzięła, pewnie nawet o tym nie pomyślałaś! Ach! Zobacz nie mam książek do szkoły! Co ja mam zrobić?! – powiedziała tak szybko, że Tsunade wybuchła niekontrolowanym śmiechem. – A! I Ciebie to jeszcze bawi! No pięknie, nie dość że nie mam z czym iść do szkoły to pewnie mi zabraknie ubrań i mang do czytania. A co jeśli nie dowiem co się stanie dalej w Ouran’ie? Skąd mam wiedzieć czy Haruhi na pewno będzie z Tamaki’m . Na pewno wpadnę niedługo w depresję, ale dla Ciebie to też jest pewnie zabawne! ŻYLETKI! DAJ MI ŻYLETKI! Za długo żyję na tym beznadziejnym świecie! - Haha! Sakura jaka ty jesteś słodziutka! Niech no ja Cię tylko uściskam! – zaczęła przybliżać się w stronę córki z uniesionym rękami, lecz ta odwróciła się tyłem i zaczęła uciekać. – O chyba ktoś idzie. – rzuciła i utkwiła wzrok ponad głową córki. Dziewczyna obróciła się i zobaczyła zmierzającą w ich stronę postać. Po chwili stała już naprzeciwko przybyszek i uśmiechała się ciepło. Ubrany był w luźne jeansy oraz czarną koszulkę z białym napisem mówiącym, że rock to najlepsze co dał świat. Miał długie włosy związane w kucyka, czego Sakura od razu nie dostrzegła. Wymienił kilka zdań z Tsunade, potem przeniósł wzrok na Sakurę i uśmiechnął się szerzej. - O witam moją dwumiesięczną współlokatorkę. - bruzdy na jego twarzy lekko się powiększyły, a czarne jak węgiel oczy radośnie ilustrowały różowowłosą. W duchu stwierdziła, że jest całkiem przystojny. – Jestem Itachi Uchiha, a ty to pewnie Sakura. Miło mi cię poznać. – powoli podnosił rękę w kierunku dziewczyny, a ona wypaliła pierwsze co jej przyszło na myśl: - Jesteś zboczeńcem? – czarnowłosy na te słowa spojrzał na nią zdziwiony i przerwał wykonywaną czynność. - Sakura... – syknęła Tsunade, stojąca obok i uśmiechnęła się do zszokowanego Itachiego. - Znaczy się... eee... no... bo... eee... Miło poznać. – Podała dłoń chłopakowi, który nadal patrzył na nią oniemiały. - No to ja już będę lecieć. Pilnuj jej Itachi bo to niezłe ziółko. A ty słonko nie sprawiaj problemów. – pocałowała córkę w czoło i udała się do samochodu. - Czekaj no! Mamy jeszcze do pogadania! – wykrzyczała w stronę matki, ale ta szybko się ulotniła. Na podjeździe zostały już tylko dwie osoby. Stali tak kilka minut w milczeniu, wpatrując się w bramę, przez którą wyjechała blondynka. Ciszę zmącił niski głos należący do gospodarza domu, który zaproponował, że weźmie walizki i oprowadzi Sakurę po posiadłości. Okazało się, że dom jest połączony z restauracją, której właścicielem jest Itachi. Wcześniej budynek służył jako miejsce zamieszkania jego dziadków, a tym samym rodziców matki - Mikoto. Gdy był mały często odwiedzał to miejsce wraz z młodszym bratem. Jego rodzinny dom nie znajdował się daleko, więc bywał tu praktycznie codziennie. Traktował to miejsce jak drugi dom i był bardzo zżyty z dziadkami. Jednak jego ojciec - Fugaku znalazł nową pracę jako komendant policji, więc razem z rodziną musiał wyjechać. Itachi miał wtedy zaledwie 11 lat więc, nie mógł zostać sam w posiadłości, mimo tego że bardzo chciał. Mocno przywiązał się do poznanych tam przyjaciół i nie chciał zmieniać miejsca zamieszkania. Jako, że Fugaku Uchiha był bardzo surowy i wymagający, co podobno nadal mu po części zostało, nie zgodził się aby jego pierworodny syn mieszkał sam. Można by pomyśleć, że wykazał się niezwykłą wyrozumiałością, pozostawiając swojego starszego syna pod opieką starszych już dziadków i gosposi wtedy 38-letniej, Asami Ryuuga. Ojciec Itachiego tłumaczył mu, że pozwala mu mieszkać z dziadkami, aby stał się odpowiedzialnym mężczyzną, choć tak naprawdę nie mógł znieść jak syn cierpiał z powodu przeprowadzki. Parę lat potem dziadkowie przenieśli się do miasta odległego 50 kilometrów dalej z powodu choroby babci młodego Uchihy. I tak w posiadłości został 19-letni Itachi oraz gosposia. Rok potem została otworzona restauracja. Wykorzystano do tego celu prawe skrzydło budynku. Budynek jest w kształcie podkowy, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Ponadto jest podzielony na tzw. skrzydła. Lewe skrzydło służy jako część mieszkalna dla domowników i pracowników Na parterze w części mieszkalnej znajdowało się kilka pomieszczeń. Kuchnia łączona z salonem, łazienka oraz mały pokój, który jak się dziewczyna dowiedziała zajmowała gosposia. Na piętrze było więcej pokoi pewnie dlatego, że rozciągało się ono aż nad restauracje. Na wprost schodów był gabinet Itachiego graniczący wraz z jego sypialnią. Łącznie pokoi było siedem i dwie obszerne dość łazienki. - Mam nadzieję, że godzina starczy ci, żeby się rozpakować, bo o 14 będzie obiad, a pani Asami nie lubi spóźnialskich osób. – uśmiechnął się i położył walizkę Sakury obok szafy w jej tymczasowym pokoju. - Tak, godzina starczy. – odwzajemniła uśmiech, ale czuła się trochę głupio przez swoje pierwsze pytanie. - A i Sakura zapomniałem odpowiedzieć na twoje pytanie. Masz moje słowo, że nie jestem żadnym zboczeńcem. – było widać, ze powstrzymuje śmiech wypowiadając to zdanie. - Ja przepraszam za to pytanie. Głupio wyszło. Jest pan naprawdę bardzo miły i... i przepraszam. – Jeśli przed chwilą czuła się głupio to teraz czuła się dwa razy gorzej. Miała taką cichą nadzieję, że on o tym zapomniał, a tu niespodzianka. - Błagam cię nie mów do mnie per ,,pan''. Czuję się wtedy tak staro - podrapał się w tył głowy - a przecież między nami jest tylko pięć lat różnicy. - dodał i zaczął wychodzić, ale jeszcze na chwilę się zatrzymał. - To za godzinęna dole. Potem przedstawię Cię załodze z restauracji. – nie czekał na odpowiedz dziewczyny, tylko zniknął za drzwiami. Mogła się teraz spokojnie rozejrzeć po pokoju. Był bardzo przytulny i dziewczęcy. Nie podejrzewała, że w domu w którym mieszka młody facet z gosposią może być taki pokój. A może on jest jednak jakimś zbokiem...? Niee, za miły jest... ale z drugiej strony... dobra nieważne. Koniec tematu. Zarządziła w myślach Sakura i położyła walizkę na łóżku. Podłoga z jasnego drewna przyjemnie przy tym zaskrzypiała. Kwiaty wiśni namalowane na białych ścianach zdawały się być prawdziwe. Dziewczyna miała nawet wrażenie, że czuje ich zapach. Podeszła do okna znajdującego się nad zielonym fotelem i otworzyła je na oścież. Powietrze było takie przyjemne i orzeźwiające, na pewno będzie jej lepiej się w takich warunkach rozpakowywać. Podeszła do jasnobrązowej szafy i zaczęła wieszać ubrania na wieszakach. Zajęło jej to więcej czasu niż się spodziewała. Podeszła do biurka i położyła koło radia, płyty swoich ulubionych zespołów. Sakura usiadła na wiklinowym krześle z zielonym obiciem i przymknęła oczy. Było jej bardzo przyjemnie. Miała wrażenie, że zaraz zaśnie. Jednak w porę się opamiętała, bo przypomniało jej się, że nie może się spóźnić na obiad, a jeszcze nie skończyła się rozpakowywać. Wstała i podeszła do niedużej komody stającej w rogu pokoju obok łóżka. W pierwszej szufladzie było kilka ręczników w kolorze lawendy, wiec Sakura mogła włożyć swoje rzeczy dopiero do drugiej. Dwie ostatnie pozostały puste. Kilka sowich książek przywiezionych z domu, dziewczyna położyła na szafce nocnej, a kilka na półce, nad biurkiem. O umówionej godzinie zjawiła się na dole. W oczy rzuciła jej się trochę tęga kobieta z krótkimi czarnymi włosami nakładająca posiłek na talerze. Itachiego jeszcze nie było, a przecież sam mówił, że pani Asami nie lubi, gdy ktoś się spóźnia. Sakura nieśmiało przywitała się z kobietą, która przedtem nawet jej nie zauważyła. - O siadaj kruszynko. – powiedziała z uśmiechem i położyła na stole talerz z obiadem. – No zajadaj. Itachi powinien zaraz przyjść. Jak się spóźni to go chyba ze skóry obedrę. – dodała z gniewem, a wokół niej można było wyczuć mroczną aurę, ale za chwile znów na jej twarzy zagościł życzliwy uśmiech. Sakura zaczęła spożywać posiłek i właśnie wtedy do kuchni wpadł czarnooki. Pani Asami uświadomiła go, iż spóźnił się pięć minut i obiad jest już pewnie zimny, a ona nie będzie go odgrzewać tylko dlatego, że nie mógł trzymać się określonej godziny. Była trochę straszna kiedy to mówiła, ale zaraz potem znowu była pogodna.Kobieta zmienną jest. Pomyślała różowowłosa i zabrała się do kończenia posiłku. Musiała przyznać, że nigdy nie jadła czegoś, aż tak dobrego, co bardzo ucieszyło starszą kobietę. Zaproponowała nawet lekcje gotowania dla Sakury, a dziewczyna ochoczo się zgodziła. Teraz tak jak powiadomił ją wcześniej Itachi – miała poznać załogę restauracji. Pierwszą osobą jaką mieli przyjemność spotkać, był Zetsu. Młody ogrodnik z dość niecodziennym makijażem. Połowę twarzy miał pomalowaną na biało, a drugą połowę na czarno. Sakura stwierdziła, że jest miły i zabawny, więc jeśli reszta załogi jest taka sama, to jest gotowa do zawierania nowych znajomości. Kiedy weszli do restauracji w środku znajdowało się kilka osób. Za barem stał siwowłosy chłopak, który przedstawił się jako Hidan. Próbował nawet poderwać Sakurę, ale Itachi kategorycznie mu zabronił. Powiedział nawet, że Sakura od tej pory jest jakby jego siostrą, więc ręce ma trzymać przy sobie. Itachi jak chcę to potrafi być straszny, ale zaraz potem jest uśmiechnięty. Na kuchni były trzy osoby. Jedna bardzo poważna i ciągle zwracająca uwagę swoim towarzyszom, aby byli poważni, bo wszystko powie Konan. I dwoje radosnych chłopaków z jaskrawymi włosami. Itachi przedstawił ich jako Nagato – czerwonowłosego oraz Yahiko – rudowłosego. ,,Panem Poważnym'' okazał się Kisame uwielbiający ryby i wędkowanie. Tak bardzo lubił to hobby, że zrobił sobie tatuaż w kształcie skrzeli na szyi i włosy przefarbował na niebiesko. Wychodząc z kuchni wpadli na kobietę ubraną w stój kelnerki składający się z czarnej spódniczki, białej koszuli oraz fartuszka w tym samym kolorze. Była bardzo ładna. Miała niebieskie włosy z papierowym kwiatem jako dodatek. Trochę dziwiło to różowowłosą, ale Itachi wytłumaczył jej, że Konan – bo tak miała na imię – uwielbia origami. Czyli to ją straszył ich Kisame. Ciekawe czemu? Wygląda na miłą... - Itachi? Dlaczego Kisame straszył Yahiko i Nagato – Konan? – zapytała Sakura. - Bo znają się od dziecka i chłopaki się jej boją, ale ty nie masz się czego bać. – dodał widząc jej minę – Jest bardzo miła, ale tylko ona potrafi przywołać tą dwójkę do porządku. Teraz wybierali się na zaplecze. Już na korytarzu było słychać jakieś krzyki. - No szybciej, kurwa! Powiem twojej siostrze, że się obijasz! No blondyno ruszaj się. Nie będę stał tu cały dzień. – głos wydawał się Sakurze znajomy, ale nie wiedziała skąd. - To mi pomóż! Ja już dużo pudeł nosiłem. – drugi głos wydawał się oburzony. - Jakie dużo?! Trzy! Tyle nosiłeś! Ja już więcej się napracowałem! Wtedy drzwi się otworzyły i z zaplecza wyszło dwóch mężczyzn ciągle się kłócąc. To on... to na niego wtedy wpadłam przed domem. Olśniło Sakurę. Itachi podszedł do nich i zaczął im tłumaczyć, że mają się tak nie drzeć bo wypłoszą klientów. Przywołał do siebie dziewczynę i wskazując na czerwonowłosego zaczął mówić: To Sasori, a to- - Sakura – wszedł mu w słowo brązowooki. – Można powiedzieć, że się znamy. – uśmiechnął się tak samo jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy. - A to jest Deidara. – kontynuował czarnooki, wskazując na blondyna. - Podał bym ci rękę, ale ktoś karze mi nosić pudła. – tu wymownie spojrzał na Sasoriego, a on tylko wywrócił oczami ze znudzeniem. – Ale miło mi cię poznać. – i szczery uśmiech ukazujący rządek białych zębów. Deidara miał długie blond włosy, grzywkę opadającą na twarz zasłaniającą jedno oko. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że z dużej odległości można by pomylić go z kobietą. Kolor jego oczu był błękitny, dziewczyna stwierdziła, że są bardzo ładne, oczywiście tylko w myślach, i że nie powinien ich zasłaniać włosami. Kiedy po tym, można by się zdawać krótkim zapoznaniu, chociaż w rzeczywistości Sakura spędziła w restauracji ponad dwie godziny rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkimi, przeważnie z Deidarą i Sasorim, przyszła pora, żeby wracać do pokoju. Spotkała po drodze Zetsu, który przedstawił jej Tobiego. Dziewczyna miała nie mały dylemat, żeby stwierdzić, który jest dziwniejszy. Jeden z dwukolorowym makijażem, a drugi z pomarańczową maską, powtarzający w kółko ,,Tobi jest dobrym chłopcem''. Byli jednak bardzo sympatyczni, a co najważniejsze, bo to Sakura w ludziach lubiła najbardziej - mieli poczucie humoru. Reszta dnia minęła zielonookiej bardzo szybko, ale przyjemnie w towarzystwie pani Asami. Opowiadała jej o czasach kiedy była młoda. Większość by pewnie nudziły takie historie, ale w sposób w jaki opowiadała je kobieta był tam dynamiczny, że słuchanie jej sprawiało większą frajdę niż oglądanie telewizji czy czytanie książek. W końcu Sakura musiała stwierdzić, że podoba jej się tutaj i teraz już wie, że jest o wiele lepiej niż gdyby została sama w domu. Wzięła więc telefon do ręki i zadzwoniła do Hinaty, aby opowiedzieć swój dzisiejszy dzień ze szczegółami no i najważniejsze, powiedzieć, że właściciel nie jest żadnym zboczeńcem, a ta informacja jest pewna w 99 %. Ten dziewczęcy pokój ciągle nie dawał jej spokoju. 
Sakura już od godziny krążyła po pokoju. Do obszernej, leżącej na łóżku walizki wrzucała ubrania oraz najpotrzebniejsze rzeczy. Mimo że był dopiero początek marca, a wakacje zaczęły się ledwie dwa dni temu, dziewczyna musiała pakować się jak najszybciej i jechać do syna tej przyjaciółki– którego imienia w dalszym ciągu nie pamiętała. Jej walizka była już prawie pełna, znajdowały się tam wszelkiego rodzaju ubrania i buty, wszystko co potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Brakowało tylko zielonej kosmetyczki, którą zaraz przyniosła z łazienki i z trudem zmieściła ją do wolnej przestrzeni w bagażu. Z żalem stwierdziła, że musi wziąć kolejną, już mniejszą walizkę, na książki, płyty z filmami i muzyką oraz na drobiazgi typu mp4. Wczoraj pożegnała się z przyjaciółmi i umówili się, że spotkają się w wesołym miasteczku, gdy tylko Hinata poczuje się lepiej. Naruto z Kibą natomiast obiecali, że jeżeli ten facet okaże się jakimś zboczeńcem to osobiście się z nim rozprawią. Sakura była pewna, że lepszych i prawdziwszych przyjaciół nie mogła mieć. Mimo tego, że z Naruto, Shikamaru i Choujim poznali się dopiero w gimnazjum, byli dla niej jak rodzeństwo, dlatego nigdy nie ubolewała nad tym iż jest jedynaczką. Kibę oraz dziewczyny poznała w podstawówce. Granatowowłosa oraz Kiba bardzo szybko stali się jej przyjaciółmi. Sprawa miała się inaczej z Kin i Tayuyą. Na początku były wobec siebie bardzo nie chętne. Naprawdę nie znosiły Sakury. Pewnego dnia obcięły jej nawet włosy. Miały może wtedy osiem lat, albo dziewięć - nie więcej. Z czasem jednak przekonały się do różowowłosej i teraz są naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Dzięki nim nigdy nie czuła się samotna. W pewien sposób wynagradzali jej nieobecność mamy, spowodowaną pracą. W te wakacje będzie ich tak rzadko widywać, mamy – w ogóle. Jednak Sakura nie miała zamiaru się nad sobą użalać, to przecież nie w jej stylu. Zacisnęła zęby i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą swoje bagaże. Schodząc po schodach ciągnęła za sobą większą walizkę, która o każdy stopień uderzała coraz mocniej. Na dole spotkała się z surowym wzrokiem Tsunade. Nastolatka przeszła obok niej obojętnie i przeniosła walizkę do drzwi wyjściowych. Następnie udała się po drugą, z którą poszło jej o wiele łagodniej. Miały jechać za półgodziny. Stwierdziła, że może spokojnie jeszcze pooglądać telewizje. Nie odzywała się do matki od wczorajszej kolacji. Nie miała na to ochoty. Była na nią zła, choć już sama nie była pewna dlaczego. Myślała, że złość jej już przeszła, tymczasem ona nie ma ochoty na żadną rozmowę. Tsunade wiedziała, że Sakurze nie podoba się pomysł z wyjazdem, ale nie ma innego wyjścia. Smucił ją fakt, że córka jest na nią zła, kiedy ona chce tylko, żeby była bezpieczna pod jej nieobecność. Jednak to jej sprawa jak chce spędzić ostatni dzień z matką przed dwumiesięczną rozłąką. Ona nie może jej zmusić do rozmowy, choć bardzo by chciała. Jadąc samochodem milczały. Młodsza z pań była zapatrzona w krajobraz zmieniający się z każdym przebytym metrem. Po piętnastu minutach wyjechały z miasta. Droga którą jechały, po obu stronach otoczona była drzewami oraz w oddali ukazywały się pola uprawne obok skromnych domów. Mijały sklepy spożywcze i wielobranżowe, stacje benzynową, piekarnie i cukiernie. Można było zauważyć park z placem zabaw dla najmłodszych oraz duży opuszczony budynek. Pomiędzy znajdowały się budynki mieszkalne. Dodatkowe parę minut i już były na miejscu. Gdy zaparkowały przed kamiennym murem, jedyny widok jaki był możliwy do zobaczenia to małe przebłyski soczyście zielonej trawy padające przez kwadratowe otwory w murze oraz wysokie drzewa dające cień samochodom stojącym na parkingu. Przeszły przez czarną, żelazną bramę która swoim kształtem idealnie komponowała się z resztą widocznego miejsca. Kiedy zbliżyły się do budynku ujrzały dużych rozmiarów piętrowy dworek z ciemnego drewna. Jego ściany w niektórych miejscach oplecione były bluszczem który piął się, aż po sam czarny dach budynku. Sprawiał wrażenie jakby został wybudowany dziesiątki lat wcześniej. Różowowłosa postanowiła, że zapyta się o rok powstania tego cuda, właściciela. Do wejścia prowadziła kręta ścieżka, zrobiona ze starannie oszlifowanego lecz różnokształtnego kamienia, była otoczona z obu stron kilkoma średniej wielkości grządkami z różnorodnymi roślinami. Mogło być gorzej. Przeszło Sakurze przez myśl. Jednak w głębi serca stwierdziła, że jej się tu bardzo podoba i jest gotowa się wprowadzić. Jednak nigdy nie wypowie tej uwagi na głos. Wysiadła z samochodu, wyjęła z bagażnika swoje rzeczy i zrobiła głęboki wdech. Powietrze zdawało się być czystsze niż to w mieście, a przecież byli tak niedaleko tego betonowego pałacu. Jednak drzewa robią swoje, a jest ich tu całkiem sporo. - Pięknie. - szepnęła, zamykając oczy i uśmiechając się. - Podoba ci się? - zapytała Tsunade, która usłyszała córkę. - Tak i mamo... przepraszam. - rzuciła się matce na szyje. - Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałam. Nie zasługujesz na takie traktowanie. A ja przepra - - Już starczy - roześmiała się Tsunade i pogłaskała czule Sakurę po włosach. - jeden raz wystarczy. Przecież wiesz, że się na ciebie nie gniewam. - spojrzała córce w oczy i uśmiechnęła się ciepło. - Wiesz, będę naprawdę tęsknić przez te dwa tygodnie. - Haha a przez pozostałe sześć już nie? – zaśmiała się. - Jak to przez sześć? Przecież wakacje nawet tyle nie trwają… - Aaach… Ty mnie chyba w ogóle nie słuchałaś.– westchnęła. – Ileż to razy można ci powtarzać, że nie będzie mnie przez dwa miesiące. - CO?! – krzyknęła. – Chyba bym zapamiętała gdybyś mi mówiła takie ważne informacje! Dobrze, że wzięłam więcej ubrań! A co by było gdybym ich nie wzięła, pewnie nawet o tym nie pomyślałaś! Ach! Zobacz nie mam książek do szkoły! Co ja mam zrobić?! – powiedziała tak szybko, że Tsunade wybuchła niekontrolowanym śmiechem. – A! I Ciebie to jeszcze bawi! No pięknie, nie dość że nie mam z czym iść do szkoły to pewnie mi zabraknie ubrań i mang do czytania. A co jeśli nie dowiem co się stanie dalej w Ouran’ie? Skąd mam wiedzieć czy Haruhi na pewno będzie z Tamaki’m . Na pewno wpadnę niedługo w depresję, ale dla Ciebie to też jest pewnie zabawne! ŻYLETKI! DAJ MI ŻYLETKI! Za długo żyję na tym beznadziejnym świecie! - Haha! Sakura jaka ty jesteś słodziutka! Niech no ja Cię tylko uściskam! – zaczęła przybliżać się w stronę córki z uniesionym rękami, lecz ta odwróciła się tyłem i zaczęła uciekać. – O chyba ktoś idzie. – rzuciła i utkwiła wzrok ponad głową córki. Dziewczyna obróciła się i zobaczyła zmierzającą w ich stronę postać. Po chwili stała już naprzeciwko przybyszek i uśmiechała się ciepło. Ubrany był w luźne jeansy oraz czarną koszulkę z białym napisem mówiącym, że rock to najlepsze co dał świat. Miał długie włosy związane w kucyka, czego Sakura od razu nie dostrzegła. Wymienił kilka zdań z Tsunade, potem przeniósł wzrok na Sakurę i uśmiechnął się szerzej. - O witam moją dwumiesięczną współlokatorkę. - bruzdy na jego twarzy lekko się powiększyły, a czarne jak węgiel oczy radośnie ilustrowały różowowłosą. W duchu stwierdziła, że jest całkiem przystojny. – Jestem Itachi Uchiha, a ty to pewnie Sakura. Miło mi cię poznać. – powoli podnosił rękę w kierunku dziewczyny, a ona wypaliła pierwsze co jej przyszło na myśl: - Jesteś zboczeńcem? – czarnowłosy na te słowa spojrzał na nią zdziwiony i przerwał wykonywaną czynność. - Sakura... – syknęła Tsunade, stojąca obok i uśmiechnęła się do zszokowanego Itachiego. - Znaczy się... eee... no... bo... eee... Miło poznać. – Podała dłoń chłopakowi, który nadal patrzył na nią oniemiały. - No to ja już będę lecieć. Pilnuj jej Itachi bo to niezłe ziółko. A ty słonko nie sprawiaj problemów. – pocałowała córkę w czoło i udała się do samochodu. - Czekaj no! Mamy jeszcze do pogadania! – wykrzyczała w stronę matki, ale ta szybko się ulotniła. Na podjeździe zostały już tylko dwie osoby. Stali tak kilka minut w milczeniu, wpatrując się w bramę, przez którą wyjechała blondynka. Ciszę zmącił niski głos należący do gospodarza domu, który zaproponował, że weźmie walizki i oprowadzi Sakurę po posiadłości. Okazało się, że dom jest połączony z restauracją, której właścicielem jest Itachi. Wcześniej budynek służył jako miejsce zamieszkania jego dziadków, a tym samym rodziców matki - Mikoto. Gdy był mały często odwiedzał to miejsce wraz z młodszym bratem. Jego rodzinny dom nie znajdował się daleko, więc bywał tu praktycznie codziennie. Traktował to miejsce jak drugi dom i był bardzo zżyty z dziadkami. Jednak jego ojciec - Fugaku znalazł nową pracę jako komendant policji, więc razem z rodziną musiał wyjechać. Itachi miał wtedy zaledwie 11 lat więc, nie mógł zostać sam w posiadłości, mimo tego że bardzo chciał. Mocno przywiązał się do poznanych tam przyjaciół i nie chciał zmieniać miejsca zamieszkania. Jako, że Fugaku Uchiha był bardzo surowy i wymagający, co podobno nadal mu po części zostało, nie zgodził się aby jego pierworodny syn mieszkał sam. Można by pomyśleć, że wykazał się niezwykłą wyrozumiałością, pozostawiając swojego starszego syna pod opieką starszych już dziadków i gosposi wtedy 38-letniej, Asami Ryuuga. Ojciec Itachiego tłumaczył mu, że pozwala mu mieszkać z dziadkami, aby stał się odpowiedzialnym mężczyzną, choć tak naprawdę nie mógł znieść jak syn cierpiał z powodu przeprowadzki. Parę lat potem dziadkowie przenieśli się do miasta odległego 50 kilometrów dalej z powodu choroby babci młodego Uchihy. I tak w posiadłości został 19-letni Itachi oraz gosposia. Rok potem została otworzona restauracja. Wykorzystano do tego celu prawe skrzydło budynku. Budynek jest w kształcie podkowy, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Ponadto jest podzielony na tzw. skrzydła. Lewe skrzydło służy jako część mieszkalna dla domowników i pracowników Na parterze w części mieszkalnej znajdowało się kilka pomieszczeń. Kuchnia łączona z salonem, łazienka oraz mały pokój, który jak się dziewczyna dowiedziała zajmowała gosposia. Na piętrze było więcej pokoi pewnie dlatego, że rozciągało się ono aż nad restauracje. Na wprost schodów był gabinet Itachiego graniczący wraz z jego sypialnią. Łącznie pokoi było siedem i dwie obszerne dość łazienki. - Mam nadzieję, że godzina starczy ci, żeby się rozpakować, bo o 14 będzie obiad, a pani Asami nie lubi spóźnialskich osób. – uśmiechnął się i położył walizkę Sakury obok szafy w jej tymczasowym pokoju. - Tak, godzina starczy. – odwzajemniła uśmiech, ale czuła się trochę głupio przez swoje pierwsze pytanie. - A i Sakura zapomniałem odpowiedzieć na twoje pytanie. Masz moje słowo, że nie jestem żadnym zboczeńcem. – było widać, ze powstrzymuje śmiech wypowiadając to zdanie. - Ja przepraszam za to pytanie. Głupio wyszło. Jest pan naprawdę bardzo miły i... i przepraszam. – Jeśli przed chwilą czuła się głupio to teraz czuła się dwa razy gorzej. Miała taką cichą nadzieję, że on o tym zapomniał, a tu niespodzianka. - Błagam cię nie mów do mnie per ,,pan''. Czuję się wtedy tak staro - podrapał się w tył głowy - a przecież między nami jest tylko pięć lat różnicy. - dodał i zaczął wychodzić, ale jeszcze na chwilę się zatrzymał. - To za godzinęna dole. Potem przedstawię Cię załodze z restauracji. – nie czekał na odpowiedz dziewczyny, tylko zniknął za drzwiami. Mogła się teraz spokojnie rozejrzeć po pokoju. Był bardzo przytulny i dziewczęcy. Nie podejrzewała, że w domu w którym mieszka młody facet z gosposią może być taki pokój. A może on jest jednak jakimś zbokiem...? Niee, za miły jest... ale z drugiej strony... dobra nieważne. Koniec tematu. Zarządziła w myślach Sakura i położyła walizkę na łóżku. Podłoga z jasnego drewna przyjemnie przy tym zaskrzypiała. Kwiaty wiśni namalowane na białych ścianach zdawały się być prawdziwe. Dziewczyna miała nawet wrażenie, że czuje ich zapach. Podeszła do okna znajdującego się nad zielonym fotelem i otworzyła je na oścież. Powietrze było takie przyjemne i orzeźwiające, na pewno będzie jej lepiej się w takich warunkach rozpakowywać. Podeszła do jasnobrązowej szafy i zaczęła wieszać ubrania na wieszakach. Zajęło jej to więcej czasu niż się spodziewała. Podeszła do biurka i położyła koło radia, płyty swoich ulubionych zespołów. Sakura usiadła na wiklinowym krześle z zielonym obiciem i przymknęła oczy. Było jej bardzo przyjemnie. Miała wrażenie, że zaraz zaśnie. Jednak w porę się opamiętała, bo przypomniało jej się, że nie może się spóźnić na obiad, a jeszcze nie skończyła się rozpakowywać. Wstała i podeszła do niedużej komody stającej w rogu pokoju obok łóżka. W pierwszej szufladzie było kilka ręczników w kolorze lawendy, wiec Sakura mogła włożyć swoje rzeczy dopiero do drugiej. Dwie ostatnie pozostały puste. Kilka sowich książek przywiezionych z domu, dziewczyna położyła na szafce nocnej, a kilka na półce, nad biurkiem. O umówionej godzinie zjawiła się na dole. W oczy rzuciła jej się trochę tęga kobieta z krótkimi czarnymi włosami nakładająca posiłek na talerze. Itachiego jeszcze nie było, a przecież sam mówił, że pani Asami nie lubi, gdy ktoś się spóźnia. Sakura nieśmiało przywitała się z kobietą, która przedtem nawet jej nie zauważyła. - O siadaj kruszynko. – powiedziała z uśmiechem i położyła na stole talerz z obiadem. – No zajadaj. Itachi powinien zaraz przyjść. Jak się spóźni to go chyba ze skóry obedrę. – dodała z gniewem, a wokół niej można było wyczuć mroczną aurę, ale za chwile znów na jej twarzy zagościł życzliwy uśmiech. Sakura zaczęła spożywać posiłek i właśnie wtedy do kuchni wpadł czarnooki. Pani Asami uświadomiła go, iż spóźnił się pięć minut i obiad jest już pewnie zimny, a ona nie będzie go odgrzewać tylko dlatego, że nie mógł trzymać się określonej godziny. Była trochę straszna kiedy to mówiła, ale zaraz potem znowu była pogodna.Kobieta zmienną jest. Pomyślała różowowłosa i zabrała się do kończenia posiłku. Musiała przyznać, że nigdy nie jadła czegoś, aż tak dobrego, co bardzo ucieszyło starszą kobietę. Zaproponowała nawet lekcje gotowania dla Sakury, a dziewczyna ochoczo się zgodziła. Teraz tak jak powiadomił ją wcześniej Itachi – miała poznać załogę restauracji. Pierwszą osobą jaką mieli przyjemność spotkać, był Zetsu. Młody ogrodnik z dość niecodziennym makijażem. Połowę twarzy miał pomalowaną na biało, a drugą połowę na czarno. Sakura stwierdziła, że jest miły i zabawny, więc jeśli reszta załogi jest taka sama, to jest gotowa do zawierania nowych znajomości. Kiedy weszli do restauracji w środku znajdowało się kilka osób. Za barem stał siwowłosy chłopak, który przedstawił się jako Hidan. Próbował nawet poderwać Sakurę, ale Itachi kategorycznie mu zabronił. Powiedział nawet, że Sakura od tej pory jest jakby jego siostrą, więc ręce ma trzymać przy sobie. Itachi jak chcę to potrafi być straszny, ale zaraz potem jest uśmiechnięty. Na kuchni były trzy osoby. Jedna bardzo poważna i ciągle zwracająca uwagę swoim towarzyszom, aby byli poważni, bo wszystko powie Konan. I dwoje radosnych chłopaków z jaskrawymi włosami. Itachi przedstawił ich jako Nagato – czerwonowłosego oraz Yahiko – rudowłosego. ,,Panem Poważnym'' okazał się Kisame uwielbiający ryby i wędkowanie. Tak bardzo lubił to hobby, że zrobił sobie tatuaż w kształcie skrzeli na szyi i włosy przefarbował na niebiesko. Wychodząc z kuchni wpadli na kobietę ubraną w stój kelnerki składający się z czarnej spódniczki, białej koszuli oraz fartuszka w tym samym kolorze. Była bardzo ładna. Miała niebieskie włosy z papierowym kwiatem jako dodatek. Trochę dziwiło to różowowłosą, ale Itachi wytłumaczył jej, że Konan – bo tak miała na imię – uwielbia origami. Czyli to ją straszył ich Kisame. Ciekawe czemu? Wygląda na miłą... - Itachi? Dlaczego Kisame straszył Yahiko i Nagato – Konan? – zapytała Sakura. - Bo znają się od dziecka i chłopaki się jej boją, ale ty nie masz się czego bać. – dodał widząc jej minę – Jest bardzo miła, ale tylko ona potrafi przywołać tą dwójkę do porządku. Teraz wybierali się na zaplecze. Już na korytarzu było słychać jakieś krzyki. - No szybciej, kurwa! Powiem twojej siostrze, że się obijasz! No blondyno ruszaj się. Nie będę stał tu cały dzień. – głos wydawał się Sakurze znajomy, ale nie wiedziała skąd. - To mi pomóż! Ja już dużo pudeł nosiłem. – drugi głos wydawał się oburzony. - Jakie dużo?! Trzy! Tyle nosiłeś! Ja już więcej się napracowałem! Wtedy drzwi się otworzyły i z zaplecza wyszło dwóch mężczyzn ciągle się kłócąc. To on... to na niego wtedy wpadłam przed domem. Olśniło Sakurę. Itachi podszedł do nich i zaczął im tłumaczyć, że mają się tak nie drzeć bo wypłoszą klientów. Przywołał do siebie dziewczynę i wskazując na czerwonowłosego zaczął mówić: To Sasori, a to- - Sakura – wszedł mu w słowo brązowooki. – Można powiedzieć, że się znamy. – uśmiechnął się tak samo jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy. - A to jest Deidara. – kontynuował czarnooki, wskazując na blondyna. - Podał bym ci rękę, ale ktoś karze mi nosić pudła. – tu wymownie spojrzał na Sasoriego, a on tylko wywrócił oczami ze znudzeniem. – Ale miło mi cię poznać. – i szczery uśmiech ukazujący rządek białych zębów. Deidara miał długie blond włosy, grzywkę opadającą na twarz zasłaniającą jedno oko. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że z dużej odległości można by pomylić go z kobietą. Kolor jego oczu był błękitny, dziewczyna stwierdziła, że są bardzo ładne, oczywiście tylko w myślach, i że nie powinien ich zasłaniać włosami. Kiedy po tym, można by się zdawać krótkim zapoznaniu, chociaż w rzeczywistości Sakura spędziła w restauracji ponad dwie godziny rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkimi, przeważnie z Deidarą i Sasorim, przyszła pora, żeby wracać do pokoju. Spotkała po drodze Zetsu, który przedstawił jej Tobiego. Dziewczyna miała nie mały dylemat, żeby stwierdzić, który jest dziwniejszy. Jeden z dwukolorowym makijażem, a drugi z pomarańczową maską, powtarzający w kółko ,,Tobi jest dobrym chłopcem''. Byli jednak bardzo sympatyczni, a co najważniejsze, bo to Sakura w ludziach lubiła najbardziej - mieli poczucie humoru. Reszta dnia minęła zielonookiej bardzo szybko, ale przyjemnie w towarzystwie pani Asami. Opowiadała jej o czasach kiedy była młoda. Większość by pewnie nudziły takie historie, ale w sposób w jaki opowiadała je kobieta był tam dynamiczny, że słuchanie jej sprawiało większą frajdę niż oglądanie telewizji czy czytanie książek. W końcu Sakura musiała stwierdzić, że podoba jej się tutaj i teraz już wie, że jest o wiele lepiej niż gdyby została sama w domu. Wzięła więc telefon do ręki i zadzwoniła do Hinaty, aby opowiedzieć swój dzisiejszy dzień ze szczegółami no i najważniejsze, powiedzieć, że właściciel nie jest żadnym zboczeńcem, a ta informacja jest pewna w 99 %. Ten dziewczęcy pokój ciągle nie dawał jej spokoju. 

Kilka słów od autorki:
Rozdział nie pojawiał się dość długo przez brak czasu  Naprawdę nie miałam czasu na nic, dlatego też nie czytałam blogów innych i postaram się w najbliższym czasie to nadrobić :D Musicie mi wybaczyć  Co do powodu dla którego miałam mały limit czasowy to oczywiście część wina szkoły i tych poprawek. Zupełnie nie wiem po co się poprawiałam skoro i tak oceny mam beznadziejne ;____; Tak poza tym to muszę się pochwalić, że jadę do Sejmu w Warszawie już w piątek :3 Dostałam się do XIX Sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży heheeheheheh No to chyba tyle, mam nadzieję, że będziecie komentować zwłaszcza wytykać mi moje błędy. Chciałam zaznaczyć, że nie wiem kiedy dokładnie zaczyna się rok szkolny w Japonii i te sprawy, więc proszę wybaczcie mi wszelkieniedoskonałości. :*****
 ~Onee-san

Statystyka

Translate