Music

sobota, 21 września 2013

Rozdział 7 Koniec męki?

                   Ten  rozdział dedykuję Karolinie za przywołanie mnie do porządku w kwestii pisania :D Gdyby nie ona rozdział pojawiłby się jeszcze później, a tak jest przed końcem tygodnia tak jak obiecałam :)
Zapraszam do czytania!


Chłopak beznamiętnie przeszedł obok leżącej i usiadł na kanapie, zupełnie ignorując spojrzenia, rzucane w jego stronę.
- Sasuke?! - wykrzyknął oburzony Itachi, jednocześnie podnosząc się z miejsca.
- No co? - warknął.
- Prawdziwy dżentelmen by pomógł kobiecie.
- To jej pomóż.
- Obejdzie się, panowie dżentelmeni. - mruknęła Sakura wstając. - Chyba się nie przedstawiłam – dodała z uśmiechem. - Sakura Haruno.
- Hej mała, nie śpieszno było ci chyba wracać do domu. Czyżbyś została powiadomiona o przyjeździe tej jędzy? - Nozomi wskazała na siedzącą obok kobietę, która rzucała jej spojrzenia pełne nienawiści znad filiżanki.
- Hę? Nie, nie – zaczęła wymachiwać rękami w geście zaprzeczenia. - po prostu zasiedziałam się ze znajomymi.
- A jakich to znajomych odwiedzałaś? Wysokiego ochroniarza, a może wspólnika zbrodni? - zapytał ironicznie Sasuke.
- Skoro już zaczynasz temat... to twoja wina! - zaczęła krzyczeć, wymachując energicznie ręką. - Jesteś egoistycznym dupkiem! - Sakura miała go ochotę zabić, to przez niego ją zatrzymali.
Wszyscy na te słowa wstrzymali oddech. Ona obraziła najmłodszego wnuka pani Miwy! I to w jej towarzystwie. Przez chwile panowała cisza. Kobieta odłożyła filiżankę z herbatą na ławę. Delikatnie wytarła serwetką kąciki ust i wymownie spojrzała na Haruno. Nawet Sasuke lekko się wzdrygnął.
- Bezszczelna! - gwałtownie wstała uderzając dłońmi o stolik. Jej siostra automatycznie się zaśmiała.

- To ją uSZczelnij - dorzuciła Nozomi udając oburzoną
- Kochanie tylko spokojnie. Pamiętaj, tu chodzi o twoje zdrowie. - zaczął spokojnym głosem, mężczyzna znajdujący się obok.
Miwa poprawiła rąbki sukienki, następnie teatralnie westchnęła.
- Żadna gówniara nie będzie obrażała mojego wnuka. - ponownie uderzyła dłońmi w stół. - W końcu to Uchiha! - dodała bardziej podniesionym głosem. - Itachi, jak możesz być taki spokojny? Tu przecież chodzi o twojego jedynego brata. Po za tym to wszystko przez ciebie. Przez ciebie ta dziewczyna jest tutaj.- rzuciła i usiadła obrażona.
Itachi wiedział, że z babcią nie należy dyskutować. Jednak nie może tak tego zostawić. Ale lepiej jak załatwi to kiedy kobieta ochłonie.
- Nie jestem gówniarą! - krzyknęła, a wszyscy obecni ponownie wstrzymali oddech. Miwa kompletnie olała wybuch dziewczyny i zwróciła się do Deidary:
- Droga Deino, żałuję że wszystkie dziewczęta w młodym wieku nie zachowują się tak jak ty. - uśmiechnęła się szeroko, a chłopaka przeszły ciarki i krzywo odwzajemnił uśmiech.
- Och, ja również – spróbował się uroczo zaśmiać lecz z marnym skutkiem.
Hidan i Sasori zaczęli się śmiać nie mogąc powstrzymać łez, a Itachi zakrztusił się herbatą.
- Z czego oni się śmieją? – mruknęła. - W ogóle jak ty wyglądasz? - tu jej spojrzenie padło na Hidana. - Co to za tandetna koszulka? I te pogańskie znaki? Czy ta muszka jest na gumce? - dodała wzburzona.
- Ja, ja, j-a – zaczął się jąkać – pożyczyłem ją od Itachiego! - wspomniany mężczyzna ponownie wypluł herbatę.
- Gówno prawda! - wykrztusił zbulwersowany.
- Boże! Itachi co to za wulgarne wiązanki padają w moim towarzystwie! - Nozomi automatycznie zachichotała.
- Nie, nie proszę się nie przejmować, tym co mówi ten obszczymurek, to wszystko przez to, że czci tego swojego boga, Jashina! - machnął ręką Deidara i uśmiechnął się w duchu.
Haruno patrzyła na całe zamieszanie i nerwowo tupała nogą. Najpierw ta kobieta na nią naskakuję, a teraz bezczelnie ignoruje. To niej w jej stylu gdyby teraz opuściła pole bitwy jak określała salon i czekała tylko na pretekst do ataku. Jednak kobieta zbyt zajęta była krytykowaniem biednego Hidana, który bał się cokolwiek odpowiedzieć. Zaraz potem zaczęła krytykować Sasoriego, który sam dokładnie chyba nie wiedział o co chodzi. Jednak w jego obronie stanął starszy mężczyzna i zaczął tłumaczyć żonie, że to jest młody artysta i powinna być dla niego wyrozumiała.
- Itachi – zaczęła znowu kobieta. - mam nadzieję, że nie ubierasz się tak jak jeszcze przed rokiem?
Chłopak przełknął ślinę. Pamiętał jak ostatnim razem staruszka obiecywała pozbyć się jego ukochanych koszulek, tłumacząc się tym, ze jej wnuk nie będzie chodził w czymś takim.
- Oczywiście, że nie babciu.
- Lepiej nie kłam. Zaraz udam się do twojego pokoju i sama sprawdzę. Jeśli znajdę tam jakąś koszulkę przedstawiająca zespół szerzący zgorszenie wśród nas katolików, masz moje słowo – spalę ja.
- To chyba mało ważne, kto jak się ubiera - odezwała się Sakura. Nie mogła przecież pozwolić, aby te wspaniałe koszulki, których tak zazdrościła Itachiemu, zostały zniszczone.
- Jeszcze tu jesteś? - burknęła kobieta i zmierzyła ją spojrzeniem, które mrozi krew w żyłach. - Jak w ogóle śmiesz się tak do mnie odzywać?
- To się więcej nie powtórzy. - rzucił Sasuke i wyciągnął Sakurę za drzwi.
Dziewczyna starała się wyrwać jednak nie miała siły. Nawet kopanie po kostkach nie pomagało. Kiedy znaleźli się już na piętrze chłopak puścił Haruno i rzucił, że lepiej nie zaczynać kłótni z jego babcią, po czym wszedł do pomieszczenia znajdującego się obok pokoju różowowłosej. Stała chwilkę sama po czym weszła do siebie. Postanowiła, że na razie zawiesi broń. Na pewno się nie podda! Ale na dziś koniec. Położyła się więc na łóżku, włożyła słuchawki do uszu i kiedy miała puścić muzykę, drzwi otworzyły się i stanął w nich Sasuke ze stertą ubrań na rękach.
- Hę? - tylko tyle zdołała z siebie wyrzucić Sakura na widok czarnowłosego, wkładającego jakieś koszulki do jej szafki. Kiedy jednak miał otworzyć szufladę z bielizną, zerwała się na równe nogi i zasłoniła mebel ręką. - Co ty robisz?! - krzyknęła.
- Nic co cię powinno interesować. Odsuń się. W szafie nie ma już miejsca.
- Jak to nie ma miejsca? - zapytała się, a chłopak otwierał usta. - Nie! Nie odpowiadaj! Wyjdź stąd! To mój pokój!
- A mój rodzinny dom. Tylko to schowam i wyjdę więc się odsuń. - próbował odsunąć dziewczynę jednak ta ani drgnęła.
- Ja to schowam! - krzyknęła i wyrwała ciuchy z rąk chłopaka, podeszła do szafy i zaczęła je wpychać na siłę - Zmieściło się, widzisz? - powiedziała, odwracając się, kiedy jednak zobaczyła chłopka, na jej czole pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka.
Sasuke stał i przyglądał się rzeczy znajdującej się w jego rękach. A Był nim nim mianowicie sportowy stanik Sakury. Podniosła się i zaczęła iść w stronę chłopaka, zaciskając pięści. Zabiję go... wyrwę mu serce i zaniosę tej babie na tacy... syczała w myślach.
- Jesteś dechą. - mruknął. - Co to w ogóle jest? Miseczka A?
- Ten jest z zeszłego roku! - podniosła głos i poczuła jak jej policzki czerwienieją.
- To co ty wklęsła byłaś? - zapytała odkładając przedmiot na swoje miejsce. - Potem przyjdę po koszulki. - rzucił i wyszedł.
Zaczęła mruczeć pod nosem różne epitety na młodego Uchihę jednocześnie wyciągając jego rzeczy ze swojej szafki. Chyba nie myślał, że może je tak tutaj zostawić. Chwyciła do ręki parę koszulek i podeszła do okna. Kiedy próbowała je otworzyć jedna z nich upadła jej na ziemie. Spojrzała na nadruk na niej widniejący i uśmiechnęła się chytrze. Oto przed nią leżała czarna koszulka z podobizną Ozzyego Osbourna. Z ciekawości zaczęła przeglądać wszystkie rzeczy przyniesione przez chłopaka. Usiadła po turecku i co chwilę odkładała ubrania, które jej się podobają. Musiała przyznać, że ten idiota miał dobry gust. Ale błędem było to, że przyniósł je właśnie do Sakury. Ona nie miała najmniejszego zamiaru mu ich oddać. W żadnym wypadku.


Wszedł do salonu prawie zderzając się ze zrozpaczonym Itachim. Usunął się na bok i ruszył za bratem, babcią idącą tuż obok niego oraz ciocią ciągnącą za sobą wstawionego Hidana i Akasune. Partnerka Itachiego oraz dziadek najwyraźniej znaleźli inne zajęcie, gdyż nie było ich z nimi. Pani Miwa widocznie postanowiła w trybie natychmiastowym sprawdzić garderobę wnuka. Kiedy znaleźli się w jego pokoju od razu rzuciła się w stronę dużej szafy i zaczęła z niej wyciągać ubrania. W jej oczach były widoczne iskierki podniecenia. Wszyscy obecni patrzyli na to z przerażeniem. Dokładnie przejrzała pierwszą część szafy i zabierała się za szufladę z bielizną.
- Nie! - zaprotestował Itachi zamykając szufladę.
- Ależ o co ci chodzi kochany wnuku? - znowu otworzyła szufladę.
- Nie! - ponownie została zamknięta
- Ależ!
- Nie!
- Ale...
- Nie!
- Otwieraj tę szufladę gówniarzu!
Wszyscy patrzyli na starszą kobietę z niedowierzaniem. Po chwili Itachi z potulną miną otworzył szufladę, a Nozomi, Hidan i Sasori zaczęli się śmiać. Natychmiast zostali uciszeni przez groźny wzrok babci.
- Chłopcze, podejdź do mnie – wskazała na Hidana, a ten zaczął machać rękami we wszystkie strony i kręcić głową w geście zaprzeczenia. - Nalegam. - Dodała, widząc, że chłopak chce coś powiedzieć.
Kohayashi wlekąc się podszedł do kobiety. Ta kazała mu wyciągać każdą rzecz z szuflady Uchihy, gdyż ona jest damą i jej nie przystoi przeglądać bielizny mężczyzny. Wszyscy popatrzyli na nią jak na jakąś idiotkę. To po co ją otwierała? Gdyby nie to, że jak na Miwę było to całkiem znośne zachowanie, można by pomyśleć, że ta herbata jej zaszkodziła. Siwowłosy niechętnie zaczął spełniać polecenie kobiety. Nigdy nie sądził, że będzie zmuszony przeglądać rzeczy kumpla, który w tym momencie mordował go wzrokiem. Przełknął ślinę i wziął parę zielonych bokserek w pingwiny. Spojrzał na nie i cudem powstrzymał się przed wybuchnięciem śmiechem. Była na nich jeszcze metka.
- Itachi, czy to nie prezent na gwiazdkę ode mnie? Czemu w nich nie chodzisz?
- Bo... bo ja je trzymam na specjalną okazje. - rzucił i podrapał się po głowie.
- Co masz na myśli przez ''specjalną okazje''?
- Każda para bokserek na inną dziewczynę, ta jest na Deinę więc jeszcze nie używane. - zaśmiał się Sasori.
- Czy ty masz na myśli coś sprośnego młodzieńcze? - oburzyła się pani Miwa.
- Bo Deina to z każdym od razu, tylko Itachiego tak trzyma. - dorzucił swoje trzy grosze Hidan, który wyciągnął już kolejną rzecz.
- Jesteście o sto lat za młodzi, żeby rozmawiać o takich rzeczach!
- Gdzie tak właściwie jest Deina? - zapytała do tej pory milcząca kobieta.
Pewnie poszła przypudrować nosek. - powiedział Akasuna, opierając się o framugę drzwi.
- Albo zmienić podpaskę. - dodał Hidan.
Babcia zrobiła się cała czerwona ze złości. Kto ich tak wychował? Zero szacunku dla kobiet. Deinie musi być tu niewyobrażalnie ciężko. Już ona da im szkołę. Udając, ze nie słyszy uwag mężczyzn, oglądała rzeczy z szuflady. Jej oczy zabłysnęły niebezpiecznie kiedy w rękach siwowłosego pojawiła się czarna koszulka z pentagramem. Myślał, że ją przede mną ukryje... pomyślała kobieta. Wolno odwróciła się w stronę młodego Uchihy w oczach którego malował się strach. Kiedy zapytała go czyja to własność od razu odpowiedział, że pani Asami i że pewnie jest to tutaj prze pomyłkę. Zaproponował nawet, aby zejść na dół i napić się herbaty jednak kobieta była nieugięta i postanowiła nadal przeszukiwać pokój. Sprawdziła nawet pod łóżkiem jednak nic tam nie znalazła. Kiedy więc już skończyła poszukiwania ''zakazanych'' ubrań, chciała jeszcze obejrzeć pokój Haruno, ale dwójka braci jednocześnie zaprotestowała. Tym, że zrobił to starszy z braci nikogo nie zdziwiło, jednak zachowanie młodszego było przynajmniej dziwne i podejrzane.


W tym czasie Deidara stał oparty o barierkę znajdującą się na tarasie i palił papierosa. Głupi Itachi,głupia babcia,wszyscy głupi. W zeszłym roku sobie obiecał, że już nigdy nie przebierze się za dziewczynę. Więc co on teraz robi? Jeszcze ten gorset co nie pozwalał mu normalnie oddychać. Jak dziewczyny mogą zakładać coś takiego z własnej woli? To samo tyczy się butów! Gorsze może być tylko towarzystwo babci. Ta kobieta jest straszna. Jak ona może być rodziną Itachiego? Nawet Sasuke nie jest aż tak wkurzający. Powoli wypuścił dym z ust i podrapał się po głowie. Jakaś szczególnie nie miła wsuwka upinała go w głowę. Ma teraz parę minut dla siebie gdyż znając tę babę tak szybko nie skończy swojej inspekcji.
- Ładne masz nogi jak na faceta.
- Dzięki. - rzucił bez zastanowienia, całkiem zadowolony Deidara, swoim naturalnym, a nie tak jak dotychczas podwyższonym głosem i zaciągnął się papierosem. Zawsze lubił komplementy, nawet jeżeli nie były szczere. Dopiero po chwili doszło do niego, że ktoś za nim stoi i gwałtownie się odwrócił.
- W zeszłym roku bardziej przypominałeś dziewczynę - zaśmiał się dziadek Uchihów. - Stajesz się coraz bardziej męski, może sobie znajdziesz w końcu dziewczynę.
- Haha, o czym pan mówi? - zaśmiał się chłopak podwyższając swój głos. - Mnie wystarcza Itachi. Bardzo się kochamy i nie możemy bez siebie żyć!
- Bardzo ładnie, może zostaniesz aktorem. - powiedział z podziwem. - Masz coś do palenia? Żona zabrania mi palić, więc tak się pytam...
- Taa... - mruknął chłopak, jednocześnie wyciągając paczkę ze stanika. - dobre kieszenie. - dodał i podał papierosa mężczyźnie.
- Aż mnie zastanawia co masz w drugiej ''kieszeni'', bo na pewno nie piersi. - oboje zaczęli się śmiać. - Ach ta moja żonka, to przez nią musiałeś się przebrać... tłumaczyłem jej, żeby dała już spokój Itachiemu z tą żeniaczką, ale ona mnie w ogóle nie słucha. - jęczał staruszek. - strasznie uparta z niej kobieta.
- Nie zaprzeczam.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę o pani Miwie, która podobno kiedyś była bardzo rozrywkowa i piękna. Bardzo piękna. Naprawdę bardzo piękna. Tak utrzymuje jej mąż. Chociaż Deidara musiał przyznać, że jak na swoje lata trzyma się bardzo dobrze, chociaż jej siostra wygląda młodziej, to jest bardzo dobrze. Dowiedział się również, iż starszy pan jest malarzem. Tak więc dopóki nie stwierdzili, że najwyższa pora wrócić prowadzili dyskusje na temat czyja sztuka jest lepsza.

Następnego dnia przy śniadaniu, pożegnalnym jak się wszystkim zdawało, starsza pani obwieściła, iż musi zostać dłużej, gdyż przyda się tu wszystkim porządna szkoła kultury. Najlepiej zacząć od tych dwóch nieudaczników, którzy wczoraj byli tu obecni. Itachi oczywiście w myślach już obmyślił jak zabić Sasoriego i Hidana. To będzie bolesna śmierć. Gdyby nie ich zachowanie babcia właśnie szykowałaby się do wyjazdu, a nie planowała jakiś specjalny plan zajęć na czas nieokreślony. Oczywiście nikt nie przyjął tego z entuzjazmem. W szczególności Sakura, która była już wystarczająco zła z powodu tak wczesnej pobudki. Tylko pani Nozomi była zwolniona z tego przykrego zadania i prawdopodobnie jeszcze smacznie spała, więc brat Sasuke, zaproponował, że pójdzie ją obudzić.



Hidan usłyszał donośne pukanie w drzwi, przez co był zmuszony otworzyć oczy. Jak można spać, gdy ktoś hałasuje? Leniwie podniósł się do pozycji siedzącej i zlustrował pomieszczenie. Dość szybko zlokalizował gdzie znajdują się poszczególne części jego garderoby i rzucił spojrzenie na śpiącą obok niego kobietę. Nozomi może i była od niego dużo starsza, lecz całkiem dobrze się ruszała. Alkohol pewnie też zrobił swoje jeśli chodzi o wczorajszą noc, ale to była jedna z lepszych w życiu siwowłosego. Przeciągnął się i prawie upadł na ziemie na dźwięk głosu przyjaciela. No tak był przecież w domu Uchihy! Przecież on go zabije jak dowie się, że spał z jego ciocią! Szybko więc wyskoczył spod kołdry i założył bokserki, które na szczęście znajdowały się dość blisko. Właśnie miał iść po spodnie, kiedy mężczyzna za drzwiami oznajmił, że wchodzi. Nie miał więc nawet czasu, aby skompletować ubranie – musiał uciekać. Jedyną droga ucieczki zostało mu okno. Z dwojga złego lepiej połamać sobie żebra niż mieć konfrontacje z Itachim. Raz się żyje, od skoku z piętr się nie umiera. Ostatni raz w myślach poprosił Jashina o opiekę i wyskoczył, lądując prosto w jeden ze starannie wypielęgnowanych krzewów, Zetsu. Kiedy już się otrząsnął i stwierdził, iż oprócz kilku siniaków chyba nic mu nie jest zaczął biec do swojego pokoju, znajdującego w małym domku obok restauracji.


Itachi wszedł do pokoju cioci, potykając się od razu o spodnie , leżące zaraz za progiem. Niechętnie wziął je do rąk i od razu stwierdził do kogo należą. Był w nich nawet portfel, a w środku niego dowód osobisty. Zacisnął pięść na materiale i ustalił w myślach, że Hidana zabije nie raz, a dwa razy. Dodatkowo na fotelu leżała pomięta koszulka chłopaka. Tylko muszka była położona na szafce nocnej, a nie rzucona byle gdzie. Choć zapewne leży tam tylko przez przypadek. Delikatnie szturchnął ramieniem cioci jednak ona nie zareagowała. Zaczął więc nią potrząsać dopóki nie otworzyła oczu.
- O Itachi... - mruknęła zaspanym głosem.
- Dzień dobry, ciociu. Wyspałaś się? - zapytał jednocześnie, oddalając się w stronę okna, aby je zamknąć.
- W życiu. - odparła od razu, starając się jednocześnie usiąść. - gdybyś wiedział co ja dzisiaj w nocy robiłam... - dodała jakby rozmarzonym tonem i uśmiechnęła się perwersyjnie.
- Domyślam się - burknął. - i od razu uprzedzam: nie chce wiedzieć co się dokładnie działo, więc nawet nie próbuj opowiadać.
- Ale z ciebie nudziarz... Upodabniasz się do tej starej zołzy.
- Nieważne... Zejdź na śniadanie, bo już wszyscy jedli, oprócz ciebie. - powiedział i wyszedł.
Pani Miwa zarządziła zebranie rodzinne, ale obecni mieli być również wszyscy pracownicy, zadziwiające było również to, iż kazała wszystkim ubrać się w dresy. Kiedy już każdy znalazł się w salonie, kobieta rozpoczęła dość długą wypowiedź, dotyczącą braku odpowiedniego wychowania u większości z nich. Uwzględniła również, że ona urządzi im odpowiedni trening, ale zanim zajmie się ich wychowywaniem, potrenuje trochę ich ciała, a jednocześnie sprawdzi w jakiej są kondycji. W przyszłości zajmie się ich duszą oraz wychowaniem. Następnie jeszcze raz zajmie się ich wychowaniem, a później jeszcze może wychowaniem i ciałem jednocześnie. Ewentualnie tylko wychowaniem, tak przynajmniej wszyscy zrozumieli Zarządziła, że będą biegać. W tym celu wszyscy wyszli na dwór, a dokładnie na mało uczęszczaną drogę prowadzącą na wieś.
- Itachi, myślisz, że babcia też będzie biegać? - zaczął Sasuke podchodząc do brata. - Bo po co by założyła dres?
- Hmm... to do niej raczej nie podobne... Prędzej spodziewałbym się, że nie chce się po prostu wyróżniać. Chyba trzeba się jej zapytać. - odwrócił się w stronę kobiety o której rozmawiali i uśmiechnął się sympatycznie. - Babciu, ty też będziesz z nami biegała?
- Skąd ten pomysł? Ależ oczywiście, że nie. Ja nie potrzebuje takiego wysiłku. Będę za wami jechała samochodem i obserwowała jak sobie radzicie, moje słoneczka.
- Kurczę, to przywołuje wspomnienia, no nie? - zwrócił się do Sasuke.
- Ta... minęło już sporo czasu odkąd babcia jeździła za nami samochodem. - mruknął, jednocześnie spoglądając na Sakurę. Ciekawe ile wytrzyma...

Po krótkiej rozgrzewce wszyscy byli gotowi do biegu. Przez pierwsze dziesięć minut truchtu nikt nie miał problemów. No może z wyjątkiem Deidary, który miał na sobie gorset, ponieważ Konan kazała mu go założyć. Oczywiście wszyscy się z niego śmiali, a chłopak, był zmuszony pozbyć się tego utrapienia w najbliższych zaroślach. Oczywiście musiał zrobić to tak, aby go kobieta w aucie nie dostrzegła, a było to nie lada wyzwanie. Musiała mu jednak pomóc w tym Sakura, która jedyna się nad nim zlitowała. Yahiko chciał nawet zawrócić, jednak nie znalazł sposobu, aby przechytrzyć panią Miwę, która prawie zabiła go wzrokiem, kiedy pochwyciła jego zamiary, Po następnych dziesięciu minutach zaczęli odczuwać zmęczenie. Akatsuki zaczęło biec trochę wolniej, prosząc jednocześnie o odrobinę wody. Tylko bracia Uchiha nie zwalniali tempa. Co ta kobieta im robiła jak byli młodsi? Kiedy już minęło czterdzieści minut biegu nikt nie miał już siły. Nawet ci najdzielniejsi zwolnili. Zarządali natychmiastowego odpoczynku. Przecież oni będą musieli jeszcze wrócić! Postanowili więc odpocząć przy jeziorze, które właśnie mijali. Kisame nie mogąc już dłużej wytrzymać, wskoczył do wody w samych bokserkach. To samo zrobił też Obito, krzycząc, że kocha pływać. Konan położyła głowę na Yahiko, która najwyraźniej zdążył zasnąć po pięciu minutach. Nagato oraz Sasori usiedli pod jednym z drzew i rozpoczęli dyskusje na bliżej nieokreślony temat. Hidan starał się unikać Itachiego, który razem z Sasuke siedzieli na trawie i milczeli. Starszy co jakiś czas spoglądał z uśmiechem na brata który odpowiadał mu znudzonym wzrokiem i posępną miną.  Najlepiej miał Deidara, który spał w samochodzie z klimatyzacją gdyż babcia Uchihów nie mogła pozwolić, aby taka delikatna osóbka jaką jest Deina dostała jakiegoś poparzenia słonecznego! No może Zetsu tez miał dobrze, ponieważ miał dzisiaj wolne i jego ta ''świetna'' zabawa, ominęła. Sakura natomiast leżała z zamkniętymi oczami i gryzła źdźbło trawy zębami. Prawdopodobnie by zasnęła gdyby nie fakt, że ktoś krzyczy jej imię. Podniosła się i zobaczyła biegnącą w jej stronę dziewczynę z psem na smyczy.
- Kin! - krzyknęła Haruno, a dziewczyna uśmiechnęła się i przyśpieszyła kroku.
- Sakura! Jak ja cie dawno widziałam. Co u ciebie słychać?! Ten facet u którego mieszkasz to jakiś zbok?! - krzyczała rozentuzjazmowana, a na jej słowa wszyscy zwrócili się w jej stronę. Łącznie z Itachim, który zastanawiał się ilu jej znajomych uważa go za jakiegoś zboczeńca.
- Nie! Coś ty! To świetny facet! - zaprzeczyła prawie krzycząc - No i na pewno nie jest żadnym zboczeńcem. - zaręczyła trochę ciszej, jednocześnie krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. - A co ty tutaj robisz?
- Jestem z rodzicami u cioci na parę dni. Oczywiści Yoki jest z nami! - pogłaskała czule psa, która radośnie zaszczekał - pogadałabym z tobą dłużej, ale czeka tam na mnie mój tata. - pokazała na mężczyznę również trzymającego w ręce smycz, a na niej końcu znajdował się duży owczarek. - - - Mam nadzieję, ze pamiętasz o imprezie, za tydzień? Wiesz tej z okazji kończonych się wakacji...
- Pewnie, że pamiętam! Pozdrów tatę przy okazji. - dodała uśmiechając się.
Znała ojca Kin był on bardzo miłym człowiek, który piekł wyśmienite ciasta najczęściej można go jednak było spotkać spacerującego po parku razem z psami.
- To do zobaczenia!
- Do zobaczenia!
Odwróciła się, a w jej kierunku szedł uśmiechnięty Hidan. Nerwowo spojrzał w stronę Itachiego i minął go szerokim łukiem jeszcze bardziej szczerząc ryja. 
- Cna niewiasto, która swą urodą i wdziękiem dorównuje Afrodycie. - wszyscy się na niego popatrzyli jak na idiotę, kto normalny się tak drze i jeszcze próbuje nieudolnie używać staroświeckiego języka. To ma być jakiś jego tekst na podryw czy jak? - Czymże ten człek, niesłusznie posądzony o czyny niegodne jego osoby zawinił, iż uznaje się go za tak nieczystą osobę jaką jest człowiek perwersyjny. - każdy w tym momencie spojrzał na Hidana i pomyślał to samo: On chyba nie mówi o sobie? No chociaż jest duża szansa, że podczas tego biegu dostał jakiegoś udaru czy innego błogosławieństwa. Sakura automatycznie położyła dłoń na czole mężczyzny.
- Jeżeli próbujesz symulować jakieś przemęczenie z powodu tego marnego treningu to ci się to nie uda.
- W mym zachowaniu chciałem zaznaczyć prawość panicza Uchiha, który jest niezwykle miłosierny, wyrozumiały, inteligentny, zabawny, uprzejmy, miłosierny, skromny i... - zawahał się i wyraźnie nad czymś skupił.
- Mógłbyś w końcu zaprzeczyć – powiedział Sasuke do brata na co ten stwierdził że nie zamierza przeczyć temu co prawdziwe.
- I jaki z niego przystojniaczek! - zaczął ruszać brwiami.
W ich kierunku zaczęła zmierzać kobieta dotychczas siedząca w samochodzie (nie Deidara). Jej twarz była ku zaskoczeniu wszystkich niesamowicie uśmiechnięta. Bracia Uchiha wzdrygnęli się na ten widok. Stanęła naprzeciw Haruno i patrzyła na nią wzrokiem typowym tylko dla Miwy. Dziewczyna zupełnie się tym nie peszyła i z niechęciom spoglądała na kobietę.
- Moi drodzy, rodacy, panie i panowie – zaczęła starsza pani, złączając palce u dłoni, cały czas wpatrując się w Sakure. – jak zdążyłam zauważyć za mało wysiłku włożyliśmy w ten skromny, dla niektórych marny, poranny spacerek – dodała równie promiennie. – Dlatego, śmiało możemy podziękować tej uroczej dziewuszce.
Ta sytuacja, a dokładniej, ta kobieta irytowały Haruno do tego stopnia, że od rzucenia się na babcię Uchihów powstrzymywał ją tylko perfidny uśmieszek młodszego z nich skierowany właśnie w jej stronę.
- Jacy ,,my”? W dupie ci się pop – dziewczyna poczuła mocny uścisk na karku. Lekko cofnęła się do tyłu i kątem oka spojrzała na twarz Deidary, który szczerzył się jakby przed chwilą dostał nową parę szpilek.
- Ohohoho! Ależ ta nasza psotniczka jest wyszczekana – skwitował blondyn, puszczając dziewczynę. - naprawdę nie rozumiem, dlaczego to pokolenie takie jest – dodał wzruszając ramionami.
- Ach Deina, tylko ty mnie rozumiesz. – westchnęła starsza kobieta.
- To znaczy, że nie muszę dalej biegać? – chłopak chyba za bardzo się podekscytował, bo całkiem zapomniał o zmianie głosu, ale babcia widocznie puściła to mimo uszu i stwierdziła, że tak delikatna dama nie może się przemęczać. Na to Hidan i Sasori kolejny raz zaczęli się śmiać. Główne było to spowodowane bardzo poważną miną pani Miwy oraz żałośnie wyglądającej klatce piersiowej Deiny. Aż dziwne, że w trakcie biegu zawartość stanika nie wydostała mu się na zewnątrz.
- Ależ kochana, sport to zdrowie. Poza tym nie mogę cię traktować specjalnie.
- Ale... - zawahał się. - ale ja jestem w ciąży! - wykrzyczał, a wszyscy spojrzeli na niego. Itachi i jego brat otworzyli usta ze zdziwienia.
- Itachi - spojrzała z wyrzutem na wnuka. - Co to ma znaczyć?!
- To nie moje!
- Teraz się nie przyznajesz? - rzuciła zrozpaczona Deina.
- Przecież mówiliśmy pani: Deina to z każdym tylko nie z Itachim. - odezwał się Sasori, ledwo powstrzymując śmiech.
- Właśnie! Itachi to święty człowiek. – powiedział, biegnący Hidan, ale właśnie wtedy podniósł się z ziemi czarnowłosy i Kohayashin chcąc go uniknąć zatoczył duży, bardzo duży łuk i przez wrodzoną zdolność bycia idiotą wpadł prosto do stawu. Nikt się jednak specjalnie nim nie przejął.
- Deino, wytłumacz się. Ja wiem, że mój wnuk nie zrobiłby czegoś nieczystego z kobietą bez ślubu. Mów czyje to dziecko. 
Ktoś rzucił uwagę, że Itachi nie jest prawiczkiem już od paru lat, jednak babcia wpatrywała się teraz tylko w blondyna. 
- No bo… - zaczęła nerwowo drapać się w czubek głowy – No ten… Czy ja powiedziałam „ciąży’’? Oj, przejęzyczyłam się… chciałam powiedzieć… - zastanowił się chwilę, przełykając ślinę. – że jestem w CIĘŻKIM stanie po tym biegu… Zwyczajne przejęzyczenie. – zaśmiał się nerwowo.
- Skoro tak, to nic się nie stało. Wiedziałam, że dobra z ciebie kobieta.
Babcia wolnym krokiem wróciła do samochodu i nakazała powrót do domu. Deidara już nie próbował wymigać się od treningu. Teraz starał się unikać wzroku Uchihy, który próbował go zabić oraz reszty, którzy się najzwyczajniej z niego śmiali. Yahiko chodził za nim i cienkim głosem wołał obok Deidary „Jestem w ciąży’’, a Sasori dopowiadał „zamknij się obszczymurku” Kiedy przeszli już kawałek, zorientował się, że brakuje dwóch osób. Itachi zaoferował się, że cofnie się i zobaczy gdzie się podziewają.


Sakura biegła na samym końcu. No prawie na samym końcu. Za nią znajdował się tylko młodszy Uchiha ze słuchawkami w uszach. Odwróciła się przez ramię i rzuciła mu krótkie spojrzenie, którego nawet nie zauważył. Prychnęła pod nosem i włożyła do uszu słuchawki. Ten Sasuke zachowywał się jak jakiś emo. Czarny strój, nic nie mówi i w ogóle wygląda jakby miał myśli samobójcze... Ciekawe czy się tnie? Jeśli nie to pewnie gdyby go zamknąć w okrągłym pomieszczeniu gdzie nie ma kątów do emoszenia, to by zaczął.

Wyjęła z kieszeni odtwarzacz Mp3 i zaczęła szukać jakiejś piosenki w sam raz do biegu. W pewnym momencie coś mocno szarpnęła ją za ramiona i pchnęło w lewą stronę. Lecąc w bok potknęła się o jakąś nierówność i upadła na ziemie. Podniosła wzrok do góry i jakby powtórka z wcześniejszych wydarzeń. Przed nią znowu były czarne tęczówki nie wyrażające nic. Czyli to przez niego teraz leży? Miała ochotę go zabić.
- Długo masz zamiar leżeć? - zapytał chłodno.
- Nie! A może tak! Nie zabronisz mi! - odparła, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
W odpowiedzi na to tylko prychnął pod nosem i zaczął się powoli oddalać. Sakura w tej chwili chciała wstać, ale nagły ból w nodze, uniemożliwił jej to. Syknęła z bólu, czym zwróciła na siebie uwagę Uchihy.
- Co ci jest? - mruknął od niechcenia.
- Boli... - znowu syknęła, gdy dotknęła kostki.
 - Możesz wstać? - pokręciła głową w geście zaprzeczenia. - Niech będzie.
Sasuke podszedł do niej i kucnął odwrócony tyłem. Popatrzyła na niego zdziwiona i zamrugała kilkakrotnie.
- Wskakuj, zanim się rozmyśle.
- Nie chcę twojej łaski. - oświadczyła. - poczekam na Itachiego.
- Z tego co wiem, zawrócił po Hidana i Kisame, więc minie trochę czasu zanim się tu pojawi znowu.
- Poczekam. Wolę już to niż twoje towarzystwo. W ogóle za kogo ty się uważasz? Myślisz, ze jesteś rycerzem w śniącej zbroi, ratującym damy z opresji?
- Nie nazwałbym cie damą.
- Nie przerywaj mi! To twoja wina, że tu teraz leżę, cierpiąc męki.
- Czyli nie mam wyjścia. - oświadczył.
- Co?
Ale chłopak już nie odpowiedział. Włożył przedtem wyjęte słuchawki z powrotem na swoje miejsce i wziął Sakurę na ręce. Oczywiście protestowała, ale on nic sobie z tego nie robił. No może, kiedy wyrwała mu jedną ze słuchawek z ucha, rozważał czy jej gdzieś tu nie zostawić, ale po minucie patrzenia na nią wzrokiem wyrażającym chęć mordu, niczym potulne zwierzątko, włożyła mu słuchawkę z powrotem do ucha. Dziewczyna nie mogła wytrzymać już tej ciszy. Na każdą próbę rozpoczęcia rozmowy, Sasuke odpowiadał tym samym wzrokiem w stylu: nie irytuj mnie. 
- Cholera jasna! Zamierzasz coś powiedzieć? - podniosła głos, zbulwersowana Sakura.
- Zaniosę Cię do samochodu babci. 
Cofnęli się trochę do tyłu i zrównali się z samochodem, który strasznie wolno jechał. Dokładnie wlókł się za biegnącymi. Zatrzymali pojazd i opuścili w dół szybę. Pani Miwa zmierzyła ich wzrokiem i uśmiechnęła się słodko.
- Och, kochana Sakura, co ci się biedactwo stało? - zadała pytanie z udawaną troską.
- Wywróciła się i nie może dalej biec. może zawieziecie ją do domu? - powiedział Sasuke zanim dziewczyna zdołała cokolwiek powiedzieć.
- Przykro mi, ale nie ma miejsca. Z tyłu jest Deina. - na jej słowa wszyscy spojrzeli na tylne siedzenie.
Deidara leżał tam z telefonem w ręce i grał w jakąś banalną grę, ale zdawał się mieć z nią nie mały kłopot. Kiedy zorientował się, że jest obserwowany, rzucił komórkę obok siebie i jęcząc złapał się z głowę.
- To jest ból! - skomentowała babcia. - Sakurze pewnie nic nie jest i udaje. No może ma stłuczone co najwyżej kolano i wyolbrzymia. Więc nie daj się Sasuke wykorzystywać. My już jedziemy do domu bo Deina cierpi, a wy biegajcie dalej, słoneczka. 
Uśmiechnęła się jeszcze słodziej niż poprzednio i odjechali zostawiając dwójkę samą. po drodze jeszcze zatrzymała się koło biegnącego Akatsuki i coś im powiedziała. Potem samochód zniknął za zakrętem i już ich nie było.


Leżeli w cieniu drzew, każdy zajęty swoimi myślami. Skoro Miwa odjechała, oczywiście uprzednio karząc im dalej biegać, nikt nie miał zamiaru słuchać kobiety.Skoro jej tu nie mam to co im zrobi? Sasori ze słuchawkami w uszach, leżąc na brzuchu, machał nogami w rytm muzyki. Yahiko przysypiał z Konan opierającą się o jego klatkę piersiową. Tylko Tobiego rozpierała energia. Zmusił więc Uzumakiego, aby grał z nim w łapki. Nagato niechętnie, ale się zgodził. Unikał uderzeń Uchihy na odwal się, ale jaki był zdziwiony kiedy zaczął to brać na poważnie i nie udało mu się wygrać.
- Teraz poznasz co to ból! – krzyknął i wymierzył palcem w stronę przeciwnika. – Zaznasz prawdziwego bólu!
- Tobi nie chce! Tobi jest dobrym chłopcem! Tobi is a good boy!
- Ej, Nagato, weź się nie wkurzaj, że przegrałeś. – mruknęła Konan, jednocześnie dając Yahiko trochę swobody – teraz się drzesz, a potem będzie ci przykro… nie zapominaj jak delikatny jesteś. – cudem powstrzymała parsknięcie – mięczak jesteś. – dodała pod nosem.
- Nie jestem mięczakiem! – podniósł się z miejsca i wydął policzki jak małe dziecko.
- Skoro nie jesteś mięczakiem to dlaczego ty jej nie niesiesz? - zapytał oschle Sasuke.
Dopiero teraz ktokolwiek zwrócił uwagę na dwójkę przybyszy. Uchiha wyglądał na zmęczonego, ale bardziej zdenerwowanego. Sakura zasnęła na jego rekach z kurczowo zaciśniętą na karku chłopaka.
- No, Sasuke, widzę, że się nie obijałeś… Taki zmęczony jesteś… Śmiem twierdzić, że dogłębnie integrowałeś się z nasza Sakurcią. – Konan, rzuciła w jego stronę trochę dwuznaczny uśmiech.
- Kiepski musiałeś być skoro usnęła z nudów… - skwitował Sasori, bawiąc się jedną ze słuchawek w dłoni.
- Eee… To pewnie ze zmęczenia. Nie młody? – stanął w obronie Uchihy Yahiko i puścił mu oczko.
- W końcu pierwsze płoty za koty - Tobi zaczął radośnie podskakiwać.
- Ej, to chyba koty za płoty, nie? – zastanowił się Nagato, jednocześnie czochrając już i tak nie ułożoną fryzurę na swojej głowie.
- Możecie to skończyć i zdjąć ja ze mnie? Nie chce się odczepić…
- To może ją obudź?
Sasuke burknął coś pod nosem, iż lepiej już jak śpi. Przynajmniej nie musi słuchać jej paplaniny. W ogóle jak ona zdołała zasnąć tak szybko? Wytłumaczył też co się stało, że musiał ją nieść.
- Kurczę, przeceniliśmy cię, młody. - powiedział Akasuna – Nie wrodziłeś się w brata, skoro nic nie zaszło. Ej, a pamiętacie Kaori z 2-F? - rozejrzał się uważnie po twarzach przyjaciół.
Wszyscy pokiwali głowami, a Yahiko rzucił, że była niezła, co oczywiście nie spotkały się z aprobatą jego dziewczyny.
- A pamiętacie tą imprezę u Hidana, co nie dała Itachiemu zmrużyć oka przez całą noc? Zresztą przez jej piski nikt nie mógł zmrużyć oka. - zaśmiał się.
- Ona go chyba niedługo potem rzuciła. - zastanowiła się Konan, przykładając palec do policzka.
- To się zgadza. Rzuciła go po jakiejś mocno zakrapianej imprezie. Wszyscy rzygaliśmy po przebudzeniu, a Itachi spał obok niej i zwymiotował jej na brzuch.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Może oprócz Uchihy, który za moment rzuci Haruno na ziemie.
- Już? Powspominaliście sobie? Skoro tak, to weźcie jej rękę z mojej szyi.
Niechętnie mu pomogli. Ku uciesze Sasuke, pierwsze co zrobili to obudzili śpiącą, a ta od razu zaczęła monolog. Po jakimś czasie stwierdzili, że są głodni. Jednak nikt nie miał kasy.
- Szkoda, że nie ma z nami Kakuzo... On by na pewno coś miał. - zaczął Sasori.
- I tak by ci nie pożyczył. - skwitował Nagato.
Niedługo potem zjawił się Itachi z dwójką zaginionych. Na całe ich szczęście Uchiha miał pieniądze. Postanowili, że zamówią taksówkę. Raczej kilka taksówek. Musieli też wysiąść jedną przecznicę od domu. Tak na wszelki wypadek gdyby babcia monitorował teren.


Po powrocie od razu rzucili się w stronę kuchni. Czekał tam na nich gorący obiad. Nawet Hidan dostał porcje. Pani Asami stwierdziła, że ciągle go nie lubi, ale ten jeden raz będzie dla niego miłosierna. Poinformowała również, że babcia obecnie poszła się zdrzemnąć, wiec mogli wysiąść pod domem.
- Jakie wysiąść? Biegliśmy całą powrotną drogę! - Yahiko udawał oburzonego.
- Kochany, Itachi i Sasuke już kilka razy musieli tak biegać, więc z doświadczenia wiem, że ich powrót polega na wezwaniu taksówki i podjechanie pod sklep mięsny kawałek od domu. Tam się nigdy nie pojawia ta kobieta.
Po skończonym posiłku, zaczęli gorąco dziękować gosposi, kłaniając się na przemian. Tylko Hidan miał takiego pecha, że podczas pokłonu, uderzył się w blat. Reszta nie odniosła żadnej kontuzji. Właśnie kiedy mieli wyjść na szczycie schodów pojawiła się pani Miwa, a za nią jej mąż ciągnący walizki.
- Przykro mi, ale niestety muszę wracać. - oznajmiła wyniośle, podchodząc do starszego wnuka - mam pewne sprawy do załatwienia. Wasz trening – posłała spojrzenia każdemu obecnemu. - dokończę przy następnej okazji. Tymczasem do widzenia.
Ucałowała wnuków w policzki, jeszcze raz popatrzyła się na młodszego, ponownie ucałowała go w policzek. Itachiemu przykazała, aby go ochraniał jak tylko umie. W końcu wyszła. Dziadek jeszcze szybko się z nimi pożegnał i pognał za kobietą. Wszyscy stali zdziwieni. Czyli męka się skończyła.
- Impreza! - krzyknął Hidan.
- Jestem za, tylko kupcie jakiś dobry a alkohol, a nie tanie wino. - dobiegł ich głos od strony schodów - no co się tak patrzycie? Ja też mam się chyba prawo cieszyć z tego, że moja siostra wyjechała, nie? - zaśmiała się i weszła z powrotem na górę.
- Ty, Itachi, ale ta twoja ciocia, nie jest jak babcia, prawda? - zaniepokoiła się Konan.
- Nie, coś ty. Zupełne przeciwieństwo.
- Dzięki Bogu. - westchnęła, kładąc rękę, na klatce piersiowej. - No to my będziemy spadać. Cześć. - pociągnęła za sobą Yahiko i Nagato, którzy rzucili szybkie ''cześć'' i już ich nie było.
To samo stało się zresztą i w salonie zostały już tylko cztery osoby. Pani Asami robiła Sakurze okład na nogę, żeby zmniejszyć opuchliznę.
- No, to skoro już nie pałacie do siebie nienawiścią, to mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie. - zaświergotał radośnie Itachi, uśmiechając się do Sakury i czochrając włosy brata.
- Prędzej umrę. - odparli jednocześnie, powodując tym śmiech reszty.
- Jasne, jasne. - skwitował starszy Uchiha i wygwizdując pod nosem, biegł na górę, aby wziąć prysznic. Postanowił, że jeszcze dziś zrobi sobie wolne, a od jutra restauracja będzie już otwarta.


Minato obudzony zapachem świeżej kawy, zszedł do kuchni. Oparł się o framugę drzwi i przyglądał się żonie, robiącej śniadanie. Kobieta ze zbyt dużą siła zaczęła potrząsać patelnią. Właśnie dlatego to on przeważnie gotował. Kushina starała się robić wszystko za szybko i za mocno. Podszedł po cichu, gdyż najwyraźniej nie zauważyła, że przyszedł i delikatnie złapał rączkę patelni. Czerwonowłosa lekko podskoczyła zdziwiona. Była pewna, że jeszcze śpi i , że przygotuje mu śniadanie do łóżka, a on w zamian opowie co się stało w galerii. Naruto wrócił cały czerwony i nie chciał nic powiedzieć. Oczywiście jego ojciec również.


- Jeśli będziesz tak robić to rozrzucisz tę jajecznice po całej kuchni. - mruknął - Usiądź, a ja dokończę. - pocałował ją w policzek i odsunął się trochę w bok, żeby kobieta mogła przejść.

Bąknęła jeszcze tylko coś pod nosem, że sama umie przygotować śniadanie i usiadła przy stole, wcześniej nalewając do kubków gorącej kawy z dzbanka. Wzięła kubek do rąk i zaczęła dmuchać, aby go ochłodzić. Jak w jej zwyczaju było, zbyt mocno dmuchnęła co spowodowało, że płyn rozlał się na obrus, aby go ukryć plamę, natychmiast  zakryła brudne miejsce dzbankiem. W międzyczasie pojawił się przed nią talerz z parującą jajecznica i grzanki. Minato usadowił się po przeciwnej stronie stołu i od razu zaczął konsumować swoją porcje.
- Kochanie? - zaczęła, a ten rzucił jej spojrzenie znad kubka. - Co się wczoraj wydarzyło w galerii? Tylko spróbuj powiedzieć, że nic, a gorzko tego pożałujesz.
- Nie mogę powiedzieć, bo obiecałem to naszemu synowi.
- Zniszczył coś?! - krzyknęła, podnosząc się miejsca. - Już ja sobie z nim porozmawiam!
- To nie to! - zaprotestował od razu. Bóg jeden wie co Kushina zrobiłaby Naruto.
- To co w takim razie? Bierze narkotyki? Jest alkoholikiem? A może pali? Już ja sobie z nim porozmawiam!
- Kochanie, to nie to. Usiądź.
- Dam mu szlaban. - oznajmiła, siadając i biorąc widelec do ręki. Może trzeba było ukryć ostre przedmioty jak kobieta mówiła?
- Bo widzisz Naruto wczoraj... - zaczął i podrapał się w głowę. - Obiecałem, że nikomu nie powiem...
- Słuchaj no, Namikaze! Od chwili ślubu jesteśmy jednością, więc obietnicy dotrzymasz! Jasne? - zmroziła go wzrokiem.
- J-jasne.
Mężczyzna opowiedział o wczorajszych wydarzeniach i błagał żonę, aby nie powiedziała Naruto, że o wszystkim wie, bo więcej się do niego nie odezwie. Kobieta zdawała się go jednak nie słuchać, a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Dzwoń do Hyuugów. - oznajmiła, podnosząc się z miejsca.
- Po co?! - krzyknął przerażony. Przecież Hiashi ich zabije, a ona na pewno nie chciał umierać.
- Jak to po co? Musimy to powtórzyć! To nie fair, że ty to widziałeś, a ja nie! Yoko pewnie też by chciała to zobaczyć!
Namikaze tylko zmierzwił włosy, podszedł do kobiety i wyjął jej z ręki telefon, który chwyciła. Podniósł go do góry, a kobieta zaczęła skakać, a by mu go wyrwać. W końcu przy jednym ze skoków zmusiła go, aby oparł się o ścianę i uniemożliwiała drogę ucieczki swoim własnym ciałem. Spojrzała na niego wzrokiem mówiącym '' proszę o słuchawkę'' i uśmiechnęła się. Minato odwzajemnił jej uśmiech i szybko pocałował żonę. Była tak zdezorientowana, że została bez problemu ominięta. Teraz wpatrywała się w ścianę. Nie dość, że nie odzyskała telefonu to teraz Minato go gdzieś schowa. Cholera. Chyba będzie musiała sobie z nim porozmawiać na temat metod jakich stosuje, aby uciec.

Właśnie wtedy w pomieszczeniu pojawił się Naruto z podkrążonymi oczami. Mój mały mężczyzna nie mógł spać, bo tak się tym przejmował... Jaki on uroczy...

Kushina podeszła do syna i zaczęła go do siebie tulić. Chłopak prosił matkę, aby go puściła, bo on nie wie o co chodzi, ale jego prośby nie zostały wysłuchane. Po paru minutach został wreszcie puszczony, a kobieta ze łzami w oczach rzuciła tylko ''mój mały synek staje się mężczyzną'', po czym wybiegła. Blondyn podrapał się po głowie. No i o co chodziło tej kobiecie? Zamyślił się chwile, a kiedy do żadnego wniosku nie doszedł, wrócił do przygotowywania śniadania. Miał na głowie teraz poważny problem. Musi iść i przeprosić Hinate. Ale tak porządnie i teraz na pewno nie ucieknie. No bo jeśli Hinata przestanie się do niego odzywać? Taka perspektywa niezbyt mu się uśmiechała. Tak więc plan na dziś: przeprosić Hinate i nie uciec. Nawet jeśli przy okazji spotka Nejiego, albo co gorsza jej ojca... W końcu jest facetem, a faceci nie uciekają!






Od autorki:
Witajcie po tak długiej nieobecności! :3
Wybaczcie, że tak długo nie było notki, ale szkoła i inne sprawy trochę uniemożliwiały mi pisanie.
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba i pojawią się pod wpisem komentarze. Bardzo bym was o to prosiła! Dzięki temu wiem ile osób to czyta i co o tym sądzicie :) wytknijcie mi przy okazji błędy, bo na pewno się pojawiły :P
Postaram się, aby rozdział ukazał się szybciej, ale niczego nie obiecuje. 
Tak więc zapraszam do komentowania :D Naprawdę mi na tym zależy :3
~ Onee-san

Statystyka

Translate