Sakura
leniwie krążyła po galerii dokładnie, oglądając wszystko co
zwróciło jej uwagę. Hinata musiała gdzieś na chwilę wyjść z
mama, więc została sama. Nagle jej uwagę przykuła miniaturka
Wieży Eiffla, wykonana z zapałek.
Najbardziej
zastanawiało dziewczynę, jak solidna jest ta konstrukcja. Powoli
zaczęła podnosić rękę, aby to sprawdzić jednak cofnęła ją.
Przecież jeżeli ktoś ją zauważy, a co gorsza jeśli coś popsuje
to, nie będzie miło.
- Boisz się? - koło niej znikąd wyrósł czarnowłosy chłopaka, którego widziała, jeszcze niedawno w parku.
- Niby czego? - odburknęła, okręcając nerwowo włosy wokół palca.
- Boisz się, sprawdzić jak mocne jest to... coś. - stwierdził i spojrzał się na nią z kpiną.
- Nieprawda! - krzyknęła, a kilka par oczu, zwróciło się w jej stronę. - nieprawda. - powtórzyła już ciszej, starając nie spalić się ze wstydu. - Zaraz to sprawdzę.
Jej
ręka delikatnie zaczęła się podnosić i gdy miała już dotknąć
tej dziwnej konstrukcji palce, zaczęły się trząść. Usłyszała
za sobą prychnięcie, zobaczyła dłoń znajdująca się nieopodal
jej, która lekko pchnęła dwie zapałki. Następna rzecz jaką
widziała to kolejno upadające części wieży Eiffla. Najgorsze
jednak było to, że za chłopakiem nie było, ani śladu. Nerwowo
zaczęła rozglądać się na boki i z ulgą spostrzegła, że nikt
nie zwraca na nią uwagi. Odetchnęła z ulga i zaczęła jak
najszybciej oddalać się od miejsca wypadku. Na widok Hinaty prawie
zaczęła płakać ze szczęścia. Musiała jej powiedzieć o
niefortunnym zdarzeniu, które miało przed chwilą miejsce. Hyuuga
zaproponowała, żeby poszukać owego chłopaka i pociągnąć go do
odpowiedzialności.
Poszukiwania
nie przyniosły żadnego skutku. Chłopak jakby zapadł się pod
ziemie. W międzyczasie, wokół obalonej wieży Eiffla zrobiło się
trochę zamieszania, jednak nikt nie widział sprawcy. Przyjaciółki
starały się trzymać jak najdalej od owego miejsca. Usłyszały
jednak jak zapowiedziano, iż zostaną sprawdzone nagrania z
monitoringu, i że sprawca zostanie odpowiednio ukarany. W
roztargnieniu zaczęły wycofywać się z galerii. Przy wejściu
zauważyły ochroniarza, który patrzył się na wszystkich spod łba.
Jednak Sakura odnosiła wrażenie, że patrzy tylko na nie. Złapała
Hinatę za rękaw i pociągnęła ją do środka, najbliżej
znajdującego się pomieszczenia w tym wypadku – łazienki. Jej
tempo było zbyt szybkie co spowodowało, że nie zdążyła w porę
otworzyć drzwi i z impetem w nie uderzyła. Hinata równie donośnie
wpadła na przyjaciółkę i wylądowała na posadzce ciągnąc za
sobą Haruno, która oczywiście znalazła się na Hinacie. Hyuuga
próbowała zrzucić z siebie Sakure, ale nie miała wystarczająco
dużo siły i każda próba była bez skuteczna. Natomiast Sakura
leżała patrząc się w postać przed nią. Kobieta w średnim wieku
patrzyła na nie krytycznym wzrokiem i kręciła głową z
niesmakiem.
- Takie młode, a tak się zachowują. Pewnie uciekłyście z domu! - zrobiła się cała czerwona, przez co Haruno myślała, że zaraz przełoży obie przez kolano i sprawi im sowite manto.
- No tak, w końcu zawsze gdy uciekam z domu, idę do galerii sztuki - mruknęła pod nosem.
- Nie mogę uwierzyć w to, co się stało z tym porządnym miastem. Zawiodłam się i to porządnie! - w tym momencie Hinata zdołała wreszcie zrzucić z siebie ciężar, a z drzwi łazienki otworzyły się od mocnego pchnięcia, uderzając tym samym osobę, wygłaszającą swój monolog.
- Co się drzesz? Na mózg ci padło, zgorzkniała starucho? - oczy obu dziewczyn prawie wyszły z orbit na widok bliźniaczek. Panie wyglądały prawie identycznie. Różniły je jedynie uczesanie i ubranie.Pierwsza z idealnie zrobionym kokiem i beżową, sukienką lekko za kolano prezentowała się niezwykle elegancko, do tego miała czarną kopertówkę z elementami koronki. Buty koloru sukni, błyszczały odbijając padające na nie światło. W porównaniu, druga z pań była o wiele bardziej... zwyczajna? Tak to chyba dobre słowo. Wąskie malinowe spodnie. Czarny t-shirt z białym napisem ,,Jeśli będziesz kiedyś w potrzebie, proszę, nie wahaj się zapytać najpierw kogoś innego.”* Czarne trampki. Pomimo iż jej ubranie było zwyczajne można było od niej wyczuć, iż sama jest raczej niezwykłą osobą.
- Nie można się nawet spokojnie wysikać. - burknęła ,,Pani Numer Dwa”.
- Droga Nozomi, rozumiem że swym brakiem elegancji chciałaś zaprezentować jaką jesteś buntowniczką, lecz musisz wiedzieć, że nie robisz na mnie żadnego wrażenia. - zwróciła z dumą, uwagę siostrze.
- Ależ wybacz kochana siostro, musisz wiedzieć że nie miałam złych intencji wypowiadając te niezgrabne zdanie, jednak chciałam zaznaczyć, iż twój podniesiony głos uniemożliwiał mi spokojne oddanie moczu. - odrzekła równie dumnie. - Jednak! Dzięki mym usilnym staraniom, uczyniłam zamierzony cel: Mocz został oddany, pomyślnie. Misja zakończona sukcesem. Możesz być ze mnie dumna. - zaśmiała się i klepnęła ,,Panią Numer Jeden” w plecy. - No to idziemy bo Sasuś czeka w samochodzie. Wiesz jakie on ma humorki. Potrafi być jak kobieta w ciąży. No to cześć dziewczyny. - rzuciła z uśmiechem do nadal leżących na podłodze. ,,Pani Numer Jeden'' ruszyła z dumą, przodem. Nozomi jeszcze raz uśmiechnęła się i wolnym krokiem szła w kierunku wyjścia.Kiedy Sakura i Hinata wreszcie się otrząsnęły, spostrzegły intensywny wzrok ochroniarza, który był skupiony na nich. Z zadziwiającą prędkością wskoczyły do toalety.
- Hinata! Musimy uciekać! - krzyknęła, a kobieta, która właśnie wychodziła z kabiny, spojrzała na nie podejrzliwie, lecz nic nie powiedziała.
- Nie mów mi, że chcesz uciec przez sedes. - odpowiedziała całkiem poważnie, przyjaciółce. - No wiesz, tak jak w bajkach...
- Błagam cię, nie żartuj sobie ze mnie w takiej sytuacji! - krzyknęła. - To oczywiste, że przez okno a nie, sedes!
- Ale... nie możemy zostawić mojej rodziny! A jeśli się coś wydarzy? - dodała z przejęciem.
- Wojna wymaga ofiar! - Sakura chwyciła Hinatę za ramiona. - Ale jak my tam wejdziemy? - spytała już mniej poważnym tonem, patrząc się w prostokątne okienko znajdujące się ponad półtora metra nad ziemią. - Podsadź mnie to zobaczę czy można wyskoczyć.Hinata mocno złączyła swoje dłonie, w kształt przypominający łódkę. Sakura trzymając się wąskiego parapetu przy oknie, z pomocą przyjaciółki podniosła się wystarczająco wysoko, aby zobaczyć co jest na zewnątrz. Szybkim ruchem otworzyła okno i wychyliła się, tak że poza budynek wystawała jej głowa. Rozejrzała się na boki i stwierdziła, iż oprócz jakiegoś spacerującego gościa w dość sporej odległości od niej, nie ma nikogo.
- Sakura... - zaczęła przeciągle ciemnowłosa – ty wyjdź oknem, a ja wyjdę drzwiami, OK? - zaproponowała i pozbawiła przyjaciółki podparcia w postaci dłoni. - Bo tak właściwie to chcą czegoś od ciebie, a nie ode mnie. Więc ja wyjdę drzwiami i spotkamy się na zewnątrz.
- Hej! Hinata! - krzyknęła Sakura jednocześnie podciągając się do góry i sprawiając, że jej klatka piersiowa oraz ręce znajdowały się na zewnątrz.Kiedy nie otrzymała odzewu na swoje wołanie, przeklęła pod nosem i rozważała w jaki sposób zejść teraz na dół. Przy jej zdolnościach atletycznych było to wręcz niemożliwe, więc jedyna nadzieję pozostała w tym iż ktoś ją wyciągnie na zewnątrz. Miała nadzieję, że Hinata szybko przyjdzie i jej pomoże, tymczasem nie było jej już prawie pięć minut. Całe szczęście, że spacerujący chłopak był coraz bliżej. Tylko co ona mu powie? Dziewczyna wychodząca oknem z łazienki to raczej nie jest codzienny widok. Jednak nie miała już siły wisieć z tego okna. Nie mówiąc już o framudze, która wbijała jej się w brzuch. Kiedy jej domniemamy wybawca był już wystarczająco blisko, aby mogła zobaczyć jego twarz, omal oczy nie wyszły jej z orbit. U niego sytuacja prezentowała się podobnie. Sakurze chciało się jednocześnie śmiać i płakać. Miło, że jest to ktoś znajomy, ale jak ona mu się wyjaśni.
- O Neji! - zaczęła Sakura – Neji... przyjacielu... POMÓŻ MI! - krzyknęła i zaczęła machać rękami przed siebie.
- Co ty robisz? - zapytał, patrząc na nią zdezorientowanym wzrokiem.
- Wychodzę.
- Co? - miał wrażenie, że nie dosłyszał.
- No wychodzę. - powtórzyła znudzonym tonem.
- Oknem?
- Tak.
- Dlaczego?
- Co to przesłuchanie jest?! - rzuciła podniesionym głosem – Neji, proszę pomóż mi. - jej głos przybrał teraz błagalny ton.
- Dobrze, ale jak?
- Skąd ja mam to wiedzieć?! Ty jesteś geniuszem! - na te słowa ciężko westchnął, a na jego czole na krótko pojawiła się lekko drgająca żyłka.
Chłopak
podszedł bliżej okna i mocno chwycił Sakurę za nadgarstki. Nie
pozostawało mu nic innego jak wyciągnąć ją jeszcze na zewnątrz,
a następnie po prostu zdjąć z góry i postawić na ziemi. Plan
jednak tylko z pozoru wydawał się prosty. Na początku wszystko
szło łatwo, jednak do czasu, kiedy dziewczyna zachwiała Nejim
powodując, że zaczął lecieć do tyłu. Oczywiście pociągając
za sobą Sakure. Skończyło się tym iż Neji uderzył o twardą
powierzchnię, a dziewczyna o Nejiego.
- S-Sakura – zaczął zbolałym głosem. - z-zejdź z-e mnie.
Dopiero
teraz dziewczyna zwróciła uwagę w jakiej znajduję się pozycji.
Dłonie znajdowały się na jego klatce piersiowej i trochę ją
gniotły, a jedna noga uciskała jego krocze. Kiedy to do niej
dotarło, szybko zerwała się do góry. Po dłuższej chwili chłopak
usiadł i już nie wyglądał jakby miał umrzeć. Sakura cały czas
siedziała obok, rumieniąc się i nerwowo skubiąc dół bluzki.
Neji miał się właśnie zapytać dlaczego wychodziła oknem, kiedy
zza budynku wybiegł ochroniarz patrząc się prosto na nich.
Bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego, a wręcz przeciwnie –
był wściekły.
- Przeklęci gówniarze... - wysapał zziajany. – a teraz wstawać, bo musimy sobie pogadać.
- Sam jesteś gówniarz – mruknęła.
- O co chodzi? - odezwał się niemal natychmiast Neji.
- O co? - mężczyzna wyglądał jak rozwścieczony byk. - Najpierw ta małolata – tu rzucił spojrzenie na Sakurę – niszczy jedną z rzeźb, a teraz ucieka przez okno, a ty jej pomagasz i śmiesz pytać o co chodzi?! Bezczelny!- wrzasnął, ale po chwili wyglądał już na spokojnego.
Dwójka
dzieciaków posłusznie wstała i udała się za ochroniarzem. W
końcu to tylko nieporozumienie, więc na pewno wszystko zaraz
wyjaśnią. Hyuuga zszedł z zamyślona miną, wpatrując się w
podłogę. Został w coś wplątany, a nawet nie wiedział o co
chodzi. Jednak jest niewinny, więc nie będzie miał zbytnich
problemów żeby się z tego wyciągnąć. Przynajmniej taką ma
nadzieje. Sytuacja gorzej się miała z Haruno, która szła i
zachowywała się nerwowo. Nawet jeśli nic nie zrobiła, to jeśli
nie zmieni zachowania - trudno będzie to udowodnić. Prowadzeni
przez ochroniarza, szli przez korytarz. Sakura w ogóle nie zwracała
uwagi na osoby ich mijające. Jej myśli skupiały się nad Hinatą.
Gdzie ona się podziała?
Gdy
wyszła z łazienki skierowała się do wyjścia. Trzydzieści
metrów. Dwadzieścia metrów. Dziesięć metrów. Jak z podziemi
wyskoczyła uśmiechnięta twarz blondwłosego mężczyzny.
- To ty Hinata? - zapytał zbliżając twarz do niej.
- E… Emm… - nie mogła się wysłowić, a jej twarz lekko się zarumieniła.
- Tak to na pewno Hinata! Co tam słychać u rodziców, są tutaj?
- Tak, mamy rzeźby, są na wystawie. - odpowiedziała już pewniej.
- Och doprawdy? To niesamowite! - klasnął w dłonie, a na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. - Naruto! Chodź tu! Zobacz twoja ulubiona koleżanka! - zaczął wołać, wymachując energicznie ręką.
- Saaa… Hinata?! - krzyknął jeszcze głośniej od poprzednika. - A co tu robisz? Też przyszłaś do łazienki? - zapytał, podchodząc bliżej dziewczyny, która stała jak wryta.
- No coś ty, Naruto? - zaśmiał się Minato. - mama Hinatki jest artystką!
- No co ty? To prawda, Hinata?! - zapytał z entuzjazmem, przybliżając się do twarzy Hinaty.
- Oczywiście,że tak, synku. - odpowiedział za nią, Minato
- No weź mnie nie wkręcaj, tato.
- Naprawdę mówię ci, synku.
- To ta miła pani w spożywczym w Osace to nie mama Hinaty? A była taka sympatyczna i podobna. Cały czas potakiwała.
- Synu, pomyśl co miałaby tam robić mama Hinaty?
- Nie wiem co tam by robiła, mama Hinaty, ale może lubi dojeżdżać do pracy.
- Mama Hinaty nie wygląda na taką, która by lubiła tego typu rzeczy. Mówię ci że ona jest artystką!
- A ja ci powtarzam, że mama Hinaty nie może być artystką.
- Dlaczego mama Hinaty, nie może być artystką?
- Bo artystki noszą berety!
- Gdzieś ty to widział?
- HA! W dodatku mają fartuchy! Nigdy nie widziałem mamy Hinaty w fartuchu!
- Hinata, czy twoja mama nosi fartuch albo beret? - zadał pytanie, dotychczas milczącej.
- Hinata? - Naruto pomachał jej ręką przed oczami, a jego twarz ponownie się przybliżyła.
- Znaczy się ja... ona ma beret. Chyba... Tak właściwie, ja nie wiem czy, moja mama ma beret.
- Ach! No i wszystko wyjaśnione. Mama Hinaty chyba ma beret, czyli jest artystką!. Widzisz Naruto? - klepnął syna w plecy, wystarczająco mocno aby ten przewrócił dziewczynę.
Oboje
leżeli na ziemi, a gdy Minato przyjrzał się zauważył, że Naruto
pocałował Hinate. Zaskoczona dziewczyna miała szeroko otwarte
oczy, ale po chwili je zamknęła i oddała pocałunek. Właśnie w
tym momencie chłopak się oderwał, na obu twarzach pojawił się
szeroki rumieniec.
- J-ja n-na-naprawde PRZEPRASZAM! - rzucił, zginając się w pół. - Wybacz, Hinata. - chłopak wyprostował się, po czym po prostu wybiegł.
- Naruto! Czekaj na mnie, ośle! - krzyknął Minato. - Przepraszam cię. - pokłonił się ciągle leżącej i pomógł jej wstać. - Pozdrów rodziców. - odwrócił się w stronę wyjścia. Hiashi. Boże Hiashi! Jeśli się o tym dowie, zamorduje całą rodzinę! - przeszło mu przez myśl. Momentalnie się odwrócił. - Albo kochana Hinatko, proszę, nie mów nic rodzicom. - zdezorientowana Hinata tylko zamrugała kilka razy. - To do widzenia przyszła synowo. - mrugnął do niej porozumiewawczo i wybiegł z galerii.
Dziewczyna
zarumieniła się jeszcze bardziej. Przez chwile, bezmyślnie stała
patrząc się w pustkę. Gdy przypomniała sobie co miała zrobić,
skierowała się w stronę łazienki, aby upewnić się czy jej
przyjaciółka nadal się tam znajduje. Zrobiła parę kroków, a do
jej uszu doszedł wrzask. Odwróciła się i zobaczyła Sakurę i …
NEJI?! Dodatkowo byli prowadzeni przez wysokiego ochroniarza. A
dokładnie Sakura była przytrzymywana przez mężczyznę za ramię,
a jej kuzyn szedł spokojnie obok. Zostali wprowadzeni do jakiegoś
pomieszczenia znajdującego się na końcu i wtedy ciemnowłosa
straciła ich z oczu.
Weszli
do pomieszczenia, a różowowłosa od razu pokazała swoją
młodzieńczą energie. Rzuciła się na drzwi i pociągnęła z
całej siły za klamkę. Postawiła nogę poza pokój i krzyknęła:
- Żywcem mnie nie weźmiecie!
Po
czym została wciągnięta do środka i gwałtownie posadzona na
krześle.
- Żądam prawnika! Bez niego nic nie powiem. - oświadczyła i skrzyżowała ręce.
- Żartujesz sobie ze mnie? - powiedział ochroniarz, przeczesując sobie blond włosy.
- A pan? - spojrzała na niego podejrzliwie, mrużąc oczy.
- Czy wiesz dlaczego tu jesteś?
- A pan?
- Ja tak!
- Sprytnie. - powiedziała z udawanym podziwem, jednocześnie opierając się o krzesło.
- A teraz, zapytam jeszcze raz. Czy wiesz co zrobiłaś?
- A pan?
- No pewnie, że wiem… Czekaj, czy ty sobie ze mnie żartujesz?
- Brawo... - mruknął Neji, oparty o ścianę.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - krzyknął zdziwiony, patrząc wprost na chłopaka, którego dopiero teraz zauważył, a sam go przecież wprowadził.
- A pan? - ale zamiast chłopaka odezwała się Sakura.
- Ty... przestaniesz w końcu?
- A pan? - jej spojrzenie nasiliło się, a oczy jeszcze bardziej się zwęziły.
- Ehh… więc… - podrapał się w tył głowy, jeszcze bardziej mierzwiąc włosy. - chłopcze zaczniemy od ciebie. Czy wiesz czemu tu jesteś?
- A pan? - kolejny raz, zadała to samo pytanie.
- Nie wiem. Jestem tu przez pana niekompetencje. Nie widzę w mym działaniu niczego złego, bądź nawet sprawiającego jakikolwiek problem, więc wychodzę. - ochroniarz spojrzał na niego jak na wariata, a Hyuuga pociągnął klamkę i wyszedł.
- Zdrajca! - krzyknęła za chłopakiem zanim drzwi się zamknęły. - Ale ja cię nie wydam.
Ochroniarz
podszedł do drzwi. Każdy w takiej sytuacji pobiegłby za
uciekinierem, ale nie! Ten człowiek jest idiotą! On po prostu
sprawdził czy drzwi są zamknięte i wrócił na wcześniejsze
miejsce. Przez chwile przyglądał się Sakurze, a ona nie pozostała
mu dłużna. Miała czas, aby się mu przyjrzeć. Przystojny, wysoki
dwudziestoparoletni blondyn. Mierzyli się wzrokiem, zupełnie jak
małe dzieci. Pierwszy odpuścił mężczyzna. Dziewczynie zdawało
się, że jej cel został osiągnięty: ochroniarz miał jej dość.
Włączył nagranie, które przedstawiało feralną sytuacje z
rzeźbą. Niestety na monitorze, nie można było określić kto
naprawdę ją zniszczył.
- Widzisz to? - ozwał się ochroniarz.
- A pan?
- Cholera jasna! Kobieto, czy ty się uspokoisz?
- A pan?
- Czy z tobą można normalnie porozmawiać?
- Przecież mówiłam, że bez prawnika nic nie powiem. Tutaj wyraźnie widać, że ja nawet nie dotknęłam tej wieży. Pan mnie oskarża bezpodstawnie! - mężczyznę, chyba kolejny raz to zmyliło. Ponownie oglądał nagranie, tym razem bardziej się przyglądając.
- Posłuchaj. Ja muszę po prostu złapać osobę, która to zniszczyła. Tego chłopaka nie mogę znaleźć, więc zostajesz tylko ty. Z resztą o twoim dalszym losie będzie decydowała autorka dzieła.
- To gdzie ona jest? Czemu zamiast z nią siedzę tu z panem? - wykrzyczała ,mu prosto w twarz podnosząc się z krzesła.
- Skąd ja mam to wiedzieć?! Siedzę tu, bo mi kazali. - odpowiedział z irytacją mężczyzna. - Chociaż... mówili, że przyjdzie tu ta autorka jak skończy się wystawa. Czyli za jakieś dwie godziny.
- A, to super! Może w wolnym czasie zagramy w bierki? - rzuciła z przesadnym jak na Sakurę entuzjazmem, a ochroniarz podrapał się w brodę.
- Nawet nie masz szans ze mną wygrać, więc sobie odpuść. - zaśmiał się i rozsiadł się na fotelu.
- Załóżmy się? - lekko zmrużyła oczy i pochyliła się do przodu. - Jeśli wygram to mnie pan wypuści wcześniej.
- Nie wiem, czy tak można... - zamyślił się. - zresztą, co ja będę miał, jeśli wygram? - dodał tonem starego zboczeńca.
- Jeśli pan wygra będę milczeć przez resztę czasu.
- Zgoda! - wykrzyknął uradowany i podał rękę dziewczynie, a ona ją uścisnęła.
Mężczyzna
wyciągnął opakowanie z bierkami z jednej z szuflad, która
znajdowała się w komodzie pod oknem. Na początku szli łeb w łeb.
Potem gra przeistoczyła się w wojnę. Nikt nie chciał przegrać.
Raz prowadziła Sakura, a innym razem ochroniarz, który jak się
okazało nazywał się – Shin Nanase. Po piętnastu minutach
intensywnej gry zwycięzcą, został właśnie ów mężczyzna.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że przegrała w taką gre. Zażądała
rewanżu. Shin pewnie myślał, że mu się uda, jednak dla Sakury
pierwsza gra była tylko rozgrzewką. Gdy już wiedziała na co stać
jej przeciwnika, mogła dać z siebie wszystko. Na początku dała
mężczyźnie zdobyć małą przewagę, aby zdawało mu się, że z
pewnością wygra. Jego dobra passa się skończyła, a do akcji
wkroczyła rażąca moc Sakury. Przy każdym zdobytym bierku,
wydawała z siebie ryk. To wystarczyło, aby przytłoczyć mężczyznę.
On jednak się nie poddawał, a wydawało się, że Sakura może
osiągnąć swój limit. Szanse były wyrównane. Dziewczyna
postanowiła zakończyć to raz na zawsze. Jej umiejętności gry w
bierki, nie były jednak wystarczająco dobre, postanowiła więc
oszukiwać. Całe szczęście jej przeciwnik nie był zbyt
rozgarniętą osobą. Koniec końców zwyciężyła. Mężczyzna nie
mógł uwierzyć, że przegrał i zażądał, aby Sakura zagrała z
nim jeszcze raz. Tym razem chciał zagrać w statki. Jego możliwości
podobnie jak za pierwszym razem okazały się lepsze od Sakury.
Oczywistym więc było, że Haruno zażądała rewanżu. I wygrała.
Tym razem uczciwie. Ich potyczkom nie było końca, gdyż kiedy jedno
przegrywało, drugie natychmiast żądało rewanżu. Tak więc grali
w różnego rodzaju gry nie bacząc na przemijający czas. I właśnie
kiedy Sakura miała zbić ostatniego pionka w warcabach, drzwi się
otworzyły i stanęła w nich... mama Hinaty, a za nią niewzruszony
pan Hyuuga.
- Dzień dobry – przywitała się, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Dopiero po chwili zauważyła obecność dziewczyny. - co tu robisz Sakura, słonko? Zgubiłaś się? - powiedziała pani Yoko, patrząc na nią z uśmiechem.
- Właściwie to ta panienka, jest odpowiedzialna za zniszczenie pańskiego dzieła.
- Nie, nie, nie – zaprzeczyła, jednocześnie obracając głową. - pan się musiał pomylić.
- W takim razie niech pani zobaczy to nagranie.
Po
obejrzeniu taśmy, kobieta zastanawiała się przez chwilę po czym
odparła iż sprawcą równie dobrze może być chłopaczek,
znajdujący się obok. Poprosiła więc, aby ją wypuścić i dać
sobie z tą sprawą święty spokój. Oczywiście pan Hyuuga był
temu przeciwny i poprosił o nagrania gdyż chciał je w spokoju
obejrzeć. Przecież nie może tego puścić płazem, a skoro to mógł
być ten chłopak to musi go znaleźć i wyciągnąć konsekwencje.
Zanim
cała rodzina Hyuugów udała się do domu, Sakura zdążyła
zamienić jeszcze parę słów z Nejim. Właściwie to tylko ona
mówiła, a tak dokładniej to krzyczała. Padło kilka wymyślnych
epitetów, jednak on pozostawał niewzruszony. Dopiero na słowa
,,niby geniusz, a nie potrafi uratować damy z opresji”, pojawiła
się na jego czole niebezpiecznie pulsująca żyłka, ale po chwili
już jej nie było. Na koniec rzuciła, że powinien być jej
wdzięczny gdyż go nie wydała. Zaproponowano jej podwiezienie,
jednak gdy zobaczyła twarz ojca Hinaty – który wyglądał tak jak
zwykle – odmówiła. Ten człowiek jest straszny. Przemknęło
jej przez myśl. Wyjęła telefon, aby zadzwonić do Itachiego. Kiedy
po pięciu próbach nie odebrał, zaczęła po kolei dzwonić do
Deidary, Sasoriego, Hidana, Kisame, Yahiko, Konan aż w końcu
zlitował się nad nią Nagato.
- Hej, hej, hej Sakurcia dzwonisz bo? - powiedział Uzumaki melodyjnym tonem.
- Bóg jednak istnieje! - krzyknęła.
- Wiesz... nie wątpiłem w to. Czy jest tam gdzieś z tobą Hidan? Ale co ważniejsze czy dawał ci takie czarne tabletki? - zapytał podejrzliwie.
- Nie? I dlaczego miałby być ze mną Hidan? I o co chodzi z tabletkami? Nagato czy u ciebie wszystko OK? - dopytywała się z troską Haruno.
- Bo zaczęłaś z tym Bogiem tak nagle... a u mnie wszystko w porządku, miło, że pytasz. To co tam chciałaś?
- Mógłbyś mnie podrzucić do domu? Bo Itachi nie odbiera i Sasori i Deidara i Hidan i Yahiko i-
- Dobra, kapuje! Czuję się urażony, że dzwonisz do mnie w ostateczności. - mruknął – dobra gdzie jesteś?
- W galerii sztuki. Wiesz, nie chciałam ci przeszkadzać, bo mogłeś być na randce czy coś. - po drugiej stronie słychać było tylko przeciągłe wzdychnięcie i zapadła cisza. - Nagato? Jesteś tam?
- T-tak - po chwili oprzytomniał. - będę za dwadzieścia minut, czekaj na mnie przed wejściem.
Postanowiła,
że usiądzie na schodach przed wejściem i poczeka w spokoju. Kiedy
miała włożyć słuchawki, zobaczyła cień przed sobą. Mimowolnie
odskoczyła, tak że prawie spadła ze schodów. Popatrzyła na
równie zdezorientowanego Shina. Przez pierwsze kilka sekund, go nie
poznała. Wyglądał jak człowiek, bez tego jego służbowego
stroju. Biała koszulka w serek idealnie dopasowana do jego postury.
Przez koszulkę widać było zarys mięśni. Na ramieniu zawiesił
szarą bluzę. Do tego miał jeansy i trampki.
- WOW... - wypaliła.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- Wyglądasz inaczej.
- Uznam to za komplement. – uśmiechnął się.
- Nie schlebiaj sobie za bardzo. - skrzyżowała ręce i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku.
- Zawsze jesteś taka oschła? - zapytał, a Sakura spojrzała na niego z żądzą mordu w oczach. - Ile ty masz w ogóle masz lat? Dwanaście? Mama nie martwi się, że jeszcze nie wróciłaś do domu? - spojrzał na zegarek. - Już po dziewiętnastej.
- Szesnaście. - wysyczała i usiadła tyłem do mężczyzny.
- A nie wyglądasz – stwierdził i usiadł koło niej. - więc kiedy rewanż? - zaśmiał się.
- Najlepiej nigdy.
- No weź się nie gniewaj, nawet udawałem, że nie widzę jak oszukiwałaś. - puścił do niej oczko i zaśmiał się. - Coś mi się za to należy.
- Kopa w dupę ci dam. Poza tym nie oszukiwałam. - dodała udając obrażoną.
- Nie jestem idiotą.
- Wcześniej odniosłam inne wrażenie.
- Wcześniej to ja byłem w pracy – dziewczyna mimowolnie się zaśmiała.
- A co to zmienia?
- Klient nasz pan – skwitował. - poza tym patrzenie jak myślisz, że jesteś ode mnie mądrzejsza jest zabawne.
- Nikt ci nie mówił, że jesteś irytujący? - zmrużyła oczy.
- Większość uważała, że jestem piękny – zarzucił włosami i uśmiechnął się sympatycznie. - w głębi serca ty też tak uważasz. - Sakura lekko się zarumieniła.
- Przestań kłamać! - wykrzyknęła i zaczęła nieudolnie bić go po ramieniu.
- Rumienisz się jeszcze bardziej - zaśmiał się.
Nagle
dziewczyna usłyszała jak ktoś ją woła. Zauważyła czerwoną
toyote yaris. W ich stronę zbliżał się Nagato. Gdy jego sylwetka
była wyraźnie widoczna, z ust Shina padło przekleństwo.
- Witaj Nagato – przywitał się ochroniarz.
- Miło cię widzieć Shin. - powiedział z naciskiem Uzumaki
- Nadal bawisz się w ten swój szkolny klub? Jak się zwał?
- Akatsuki wiem, że pamiętasz. - westchnął zirytowany.
- Ach no tak, a ten pedalski samochód to pewnie klubowy, tak? - uśmiechnął się fałszywie. - Znam cie na tyle dobrze, iż jestem pewny, że nie twojej dziewczyny. Pewne sprawy nigdy się nie zmienią.
Sakura
tylko przyglądała się rozmowie, w której łatwo można było
wyczuć napięcie.
- Jak przypuszczam to jest twoje miejsce pracy? - zaczął przyglądać się budynkowi. - Co tym razem woźny?
- Ochroniarz – wtrąciła Sakura obojętnym tonem. - Zostawcie te swoje sprzeczki na później.
- Ach, Sakurcia masz rację. Lepiej cię szybko podwiozę, bo Itachi będzie się martwił. - powiedział z uśmiechem Nagato, a Nanase wzdrygnął się na dźwięk imienia.
- To do zobaczenia. - pożegnała się Haruno z ochroniarzem.
Mężczyźni
tylko wymienili się spojrzeniami i wszyscy rozeszli się w swoje
strony. W drodze do domu Nagato wypytywał dziewczynę o Shina,
jednak ona subtelnie unikała odpowiedzi na większość pytań, a
zwłaszcza dotyczące powodu zatrzymania. Kiedy spytała Uzumakiego
co łączy go z Nanase, ten poradził jej wypytać Itachiego. Resztę
drogi spędzili w milczeniu. Gdy dojechali, szybko się pożegnali, a
następnie dziewczyna pobiegła do budynku.
- Itachi, nie umiesz odbierać telefonu? - mruknęła pod nosem, zdejmując buty.
Szła
właśnie w stronę salonu, a do jej uszu dobiegły strzępki rozmów,
a wszystkie głosy wydawały jej się dziwnie znajome, jednak nie
potrafiła stwierdzić do kogo należą. Rzuciła spojrzenie przez
lekko uchylone drzwi. Na widok bliźniaczek z galerii, prawie
krzyknęła. I jeszcze ta blondynka trzymająca Itachiego za rękę...
taka dziwnie znajoma... Deidara.
Olśniło ją. Właśnie miała się wycofać do tyłu i wejść do
swojego pokoju przez restauracje, jednak chciała podsłuchać o czym
rozmawiają i miała nadzieję wywnioskować z rozmowy kim są te
kobiety.
- Nieładnie podsłuchiwać. - wyszeptała postać, która nie wiadomo skąd pojawiła się za jej plecami. Sakura była tak zaskoczona, że z jej ust wydobył się pisk i gwałtownie odwróciła się do tyłu. Zbyt gwałtownie i zawadziła nogą o dywan, powodując tym samym bolesny upadek wprost na niedomknięte drzwi. Ostatecznie znalazła się na podłodze w salonie, a wszyscy zgromadzeni patrzyli tylko na nią.
- Zabiję cię. - wysyczała, patrząc wprost w czarne tęczówki chłopaka, który stał teraz z założonymi rękoma i patrzył na nią rozbawiony.
*Cyt.
Kurt Cobain
Kilka
słów od autorki:
Przepraszam
za moją nieobecność i opóźnione bądź rzadkie komentowanie
notek ;cc
Byłam
na obozie i z dostępem do internetu było tam raczej kiepsko ;__;
No
i napisałam najdłuższą notkę w całym moim życiu xDD
Mam
nadzieję, że się spodoba ;D
zapraszam
do czytania i komentowania ;3
~
Onee-san