Sakura
już od godziny krążyła po pokoju. Do obszernej, leżącej na
łóżku walizki wrzucała ubrania oraz najpotrzebniejsze rzeczy.
Mimo że był dopiero początek marca, a wakacje zaczęły się
ledwie dwa dni temu, dziewczyna musiała pakować się jak
najszybciej i jechać do syna tej przyjaciółki– którego imienia
w dalszym ciągu nie pamiętała. Jej walizka była już prawie
pełna, znajdowały się tam wszelkiego rodzaju ubrania i buty,
wszystko co potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Brakowało
tylko zielonej kosmetyczki, którą zaraz przyniosła z łazienki i z
trudem zmieściła ją do wolnej przestrzeni w bagażu. Z żalem
stwierdziła, że musi wziąć kolejną, już mniejszą walizkę, na
książki, płyty z filmami i muzyką oraz na drobiazgi typu mp4.
Wczoraj pożegnała się z przyjaciółmi i umówili się, że
spotkają się w wesołym miasteczku, gdy tylko Hinata poczuje się
lepiej. Naruto z Kibą natomiast obiecali, że jeżeli ten facet
okaże się jakimś zboczeńcem to osobiście się z nim rozprawią.
Sakura była pewna, że lepszych i prawdziwszych przyjaciół nie
mogła mieć. Mimo tego, że z Naruto, Shikamaru i Choujim poznali
się dopiero w gimnazjum, byli dla niej jak rodzeństwo, dlatego
nigdy nie ubolewała nad tym iż jest jedynaczką. Kibę oraz
dziewczyny poznała w podstawówce. Granatowowłosa oraz Kiba bardzo
szybko stali się jej przyjaciółmi. Sprawa miała się inaczej z
Kin i Tayuyą. Na początku były wobec siebie bardzo nie chętne.
Naprawdę nie znosiły Sakury. Pewnego dnia obcięły jej nawet
włosy. Miały może wtedy osiem lat, albo dziewięć - nie więcej.
Z czasem jednak przekonały się do różowowłosej i teraz są
naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Dzięki nim nigdy nie czuła się
samotna. W pewien sposób wynagradzali jej nieobecność mamy,
spowodowaną pracą. W te wakacje będzie ich tak rzadko widywać,
mamy – w ogóle. Jednak Sakura nie miała zamiaru się nad sobą
użalać, to przecież nie w jej stylu. Zacisnęła zęby i wyszła z
pokoju, zabierając ze sobą swoje bagaże. Schodząc po schodach
ciągnęła za sobą większą walizkę, która o każdy stopień
uderzała coraz mocniej. Na dole spotkała się z surowym wzrokiem
Tsunade. Nastolatka przeszła obok niej obojętnie i przeniosła
walizkę do drzwi wyjściowych. Następnie udała się po drugą, z
którą poszło jej o wiele łagodniej. Miały jechać za półgodziny.
Stwierdziła, że może spokojnie jeszcze pooglądać telewizje. Nie
odzywała się do matki od wczorajszej kolacji. Nie miała na to
ochoty. Była na nią zła, choć już sama nie była pewna dlaczego.
Myślała, że złość jej już przeszła, tymczasem ona nie ma
ochoty na żadną rozmowę. Tsunade wiedziała, że Sakurze nie
podoba się pomysł z wyjazdem, ale nie ma innego wyjścia. Smucił
ją fakt, że córka jest na nią zła, kiedy ona chce tylko, żeby
była bezpieczna pod jej nieobecność. Jednak to jej sprawa jak chce
spędzić ostatni dzień z matką przed dwumiesięczną rozłąką.
Ona nie może jej zmusić do rozmowy, choć bardzo by chciała. Jadąc
samochodem milczały. Młodsza z pań była zapatrzona w krajobraz
zmieniający się z każdym przebytym metrem. Po piętnastu minutach
wyjechały z miasta. Droga którą jechały, po obu stronach otoczona
była drzewami oraz w oddali ukazywały się pola uprawne obok
skromnych domów. Mijały sklepy spożywcze i wielobranżowe, stacje
benzynową, piekarnie i cukiernie. Można było zauważyć park z
placem zabaw dla najmłodszych oraz duży opuszczony budynek.
Pomiędzy znajdowały się budynki mieszkalne. Dodatkowe parę minut
i już były na miejscu. Gdy zaparkowały przed kamiennym murem,
jedyny widok jaki był możliwy do zobaczenia to małe przebłyski
soczyście zielonej trawy padające przez kwadratowe otwory w murze
oraz wysokie drzewa dające cień samochodom stojącym na parkingu.
Przeszły przez czarną, żelazną bramę która swoim kształtem
idealnie komponowała się z resztą widocznego miejsca. Kiedy
zbliżyły się do budynku ujrzały dużych rozmiarów piętrowy
dworek z ciemnego drewna. Jego ściany w niektórych miejscach
oplecione były bluszczem który piął się, aż po sam czarny dach
budynku. Sprawiał wrażenie jakby został wybudowany dziesiątki lat
wcześniej. Różowowłosa postanowiła, że zapyta się o rok
powstania tego cuda, właściciela. Do wejścia prowadziła kręta
ścieżka, zrobiona ze starannie oszlifowanego lecz różnokształtnego
kamienia, była otoczona z obu stron kilkoma średniej wielkości
grządkami z różnorodnymi roślinami. Mogło
być gorzej.
Przeszło Sakurze przez myśl. Jednak w głębi serca stwierdziła,
że jej się tu bardzo podoba i jest gotowa się wprowadzić. Jednak
nigdy nie wypowie tej uwagi na głos. Wysiadła z samochodu, wyjęła
z bagażnika swoje rzeczy i zrobiła głęboki wdech. Powietrze
zdawało się być czystsze niż to w mieście, a przecież byli tak
niedaleko tego betonowego pałacu. Jednak drzewa robią swoje, a jest
ich tu całkiem sporo. - Pięknie. - szepnęła, zamykając oczy i
uśmiechając się. - Podoba ci się? - zapytała Tsunade, która
usłyszała córkę. - Tak i mamo... przepraszam. - rzuciła się
matce na szyje. - Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałam. Nie
zasługujesz na takie traktowanie. A ja przepra - - Już starczy -
roześmiała się Tsunade i pogłaskała czule Sakurę po włosach. -
jeden raz wystarczy. Przecież wiesz, że się na ciebie nie gniewam.
- spojrzała córce w oczy i uśmiechnęła się ciepło. - Wiesz,
będę naprawdę tęsknić przez te dwa tygodnie. - Haha a przez
pozostałe sześć już nie? – zaśmiała się. - Jak to przez
sześć? Przecież wakacje nawet tyle nie trwają… - Aaach… Ty
mnie chyba w ogóle nie słuchałaś.– westchnęła. – Ileż to
razy można ci powtarzać, że nie będzie mnie przez dwa miesiące.
- CO?! – krzyknęła. – Chyba bym zapamiętała gdybyś mi mówiła
takie ważne informacje! Dobrze, że wzięłam więcej ubrań! A co
by było gdybym ich nie wzięła, pewnie nawet o tym nie pomyślałaś!
Ach! Zobacz nie mam książek do szkoły! Co ja mam zrobić?! –
powiedziała tak szybko, że Tsunade wybuchła niekontrolowanym
śmiechem. – A! I Ciebie to jeszcze bawi! No pięknie, nie dość
że nie mam z czym iść do szkoły to pewnie mi zabraknie ubrań i
mang do czytania. A co jeśli nie dowiem co się stanie dalej w
Ouran’ie? Skąd mam wiedzieć czy Haruhi na pewno będzie z
Tamaki’m . Na pewno wpadnę niedługo w depresję, ale dla Ciebie
to też jest pewnie zabawne! ŻYLETKI! DAJ MI ŻYLETKI! Za długo
żyję na tym beznadziejnym świecie! - Haha! Sakura jaka ty jesteś
słodziutka! Niech no ja Cię tylko uściskam! – zaczęła
przybliżać się w stronę córki z uniesionym rękami, lecz ta
odwróciła się tyłem i zaczęła uciekać. – O chyba ktoś
idzie. – rzuciła i utkwiła wzrok ponad głową córki. Dziewczyna
obróciła się i zobaczyła zmierzającą w ich stronę postać. Po
chwili stała już naprzeciwko przybyszek i uśmiechała się ciepło.
Ubrany był w luźne jeansy oraz czarną koszulkę z białym napisem
mówiącym, że rock to najlepsze co dał świat. Miał długie włosy
związane w kucyka, czego Sakura od razu nie dostrzegła. Wymienił
kilka zdań z Tsunade, potem przeniósł wzrok na Sakurę i
uśmiechnął się szerzej. - O witam moją dwumiesięczną
współlokatorkę. - bruzdy na jego twarzy lekko się powiększyły,
a czarne jak węgiel oczy radośnie ilustrowały różowowłosą. W
duchu stwierdziła, że jest całkiem przystojny. – Jestem Itachi
Uchiha, a ty to pewnie Sakura. Miło mi cię poznać. – powoli
podnosił rękę w kierunku dziewczyny, a ona wypaliła pierwsze co
jej przyszło na myśl: - Jesteś zboczeńcem? – czarnowłosy na te
słowa spojrzał na nią zdziwiony i przerwał wykonywaną czynność.
- Sakura... – syknęła Tsunade, stojąca obok i uśmiechnęła się
do zszokowanego Itachiego. - Znaczy się... eee... no... bo... eee...
Miło poznać. – Podała dłoń chłopakowi, który nadal patrzył
na nią oniemiały. - No to ja już będę lecieć. Pilnuj jej Itachi
bo to niezłe ziółko. A ty słonko nie sprawiaj problemów. –
pocałowała córkę w czoło i udała się do samochodu. - Czekaj
no! Mamy jeszcze do pogadania! – wykrzyczała w stronę matki, ale
ta szybko się ulotniła. Na podjeździe zostały już tylko dwie
osoby. Stali tak kilka minut w milczeniu, wpatrując się w bramę,
przez którą wyjechała blondynka. Ciszę zmącił niski głos
należący do gospodarza domu, który zaproponował, że weźmie
walizki i oprowadzi Sakurę po posiadłości. Okazało się, że dom
jest połączony z restauracją, której właścicielem jest Itachi.
Wcześniej budynek służył jako miejsce zamieszkania jego dziadków,
a tym samym rodziców matki - Mikoto. Gdy był mały często
odwiedzał to miejsce wraz z młodszym bratem. Jego rodzinny dom nie
znajdował się daleko, więc bywał tu praktycznie codziennie.
Traktował to miejsce jak drugi dom i był bardzo zżyty z dziadkami.
Jednak jego ojciec - Fugaku znalazł nową pracę jako komendant
policji, więc razem z rodziną musiał wyjechać. Itachi miał wtedy
zaledwie 11 lat więc, nie mógł zostać sam w posiadłości, mimo
tego że bardzo chciał. Mocno przywiązał się do poznanych tam
przyjaciół i nie chciał zmieniać miejsca zamieszkania. Jako, że
Fugaku Uchiha był bardzo surowy i wymagający, co podobno nadal mu
po części zostało, nie zgodził się aby jego pierworodny syn
mieszkał sam. Można by pomyśleć, że wykazał się niezwykłą
wyrozumiałością, pozostawiając swojego starszego syna pod opieką
starszych już dziadków i gosposi wtedy 38-letniej, Asami Ryuuga.
Ojciec Itachiego tłumaczył mu, że pozwala mu mieszkać z
dziadkami, aby stał się odpowiedzialnym mężczyzną, choć tak
naprawdę nie mógł znieść jak syn cierpiał z powodu
przeprowadzki. Parę lat potem dziadkowie przenieśli się do miasta
odległego 50 kilometrów dalej z powodu choroby babci młodego
Uchihy. I tak w posiadłości został 19-letni Itachi oraz gosposia.
Rok potem została otworzona restauracja. Wykorzystano do tego celu
prawe skrzydło budynku. Budynek jest w kształcie podkowy, czego na
pierwszy rzut oka nie widać. Ponadto jest podzielony na tzw.
skrzydła. Lewe skrzydło służy jako część mieszkalna dla
domowników i pracowników Na parterze w części mieszkalnej
znajdowało się kilka pomieszczeń. Kuchnia łączona z salonem,
łazienka oraz mały pokój, który jak się dziewczyna dowiedziała
zajmowała gosposia. Na piętrze było więcej pokoi pewnie dlatego,
że rozciągało się ono aż nad restauracje. Na wprost schodów był
gabinet Itachiego graniczący wraz z jego sypialnią. Łącznie pokoi
było siedem i dwie obszerne dość łazienki. - Mam nadzieję, że
godzina starczy ci, żeby się rozpakować, bo o 14 będzie obiad, a
pani Asami nie lubi spóźnialskich osób. – uśmiechnął się i
położył walizkę Sakury obok szafy w jej tymczasowym pokoju. -
Tak, godzina starczy. – odwzajemniła uśmiech, ale czuła się
trochę głupio przez swoje pierwsze pytanie. - A i Sakura
zapomniałem odpowiedzieć na twoje pytanie. Masz moje słowo, że
nie jestem żadnym zboczeńcem. – było widać, ze powstrzymuje
śmiech wypowiadając to zdanie. - Ja przepraszam za to pytanie.
Głupio wyszło. Jest pan naprawdę bardzo miły i... i przepraszam.
– Jeśli przed chwilą czuła się głupio to teraz czuła się dwa
razy gorzej. Miała taką cichą nadzieję, że on o tym zapomniał,
a tu niespodzianka. - Błagam cię nie mów do mnie per ,,pan''.
Czuję się wtedy tak staro - podrapał się w tył głowy - a
przecież między nami jest tylko pięć lat różnicy. - dodał i
zaczął wychodzić, ale jeszcze na chwilę się zatrzymał. - To za
godzinęna dole. Potem przedstawię Cię załodze z restauracji. –
nie czekał na odpowiedz dziewczyny, tylko zniknął za drzwiami.
Mogła się teraz spokojnie rozejrzeć po pokoju. Był bardzo
przytulny i dziewczęcy. Nie podejrzewała, że w domu w którym
mieszka młody facet z gosposią może być taki pokój. A może on
jest jednak jakimś zbokiem...? Niee, za miły jest... ale z drugiej
strony... dobra nieważne. Koniec tematu. Zarządziła w myślach
Sakura i położyła walizkę na łóżku. Podłoga z jasnego drewna
przyjemnie przy tym zaskrzypiała. Kwiaty wiśni namalowane na
białych ścianach zdawały się być prawdziwe. Dziewczyna miała
nawet wrażenie, że czuje ich zapach. Podeszła do okna znajdującego
się nad zielonym fotelem i otworzyła je na oścież. Powietrze było
takie przyjemne i orzeźwiające, na pewno będzie jej lepiej się w
takich warunkach rozpakowywać. Podeszła do jasnobrązowej szafy i
zaczęła wieszać ubrania na wieszakach. Zajęło jej to więcej
czasu niż się spodziewała. Podeszła do biurka i położyła koło
radia, płyty swoich ulubionych zespołów. Sakura usiadła na
wiklinowym krześle z zielonym obiciem i przymknęła oczy. Było jej
bardzo przyjemnie. Miała wrażenie, że zaraz zaśnie. Jednak w porę
się opamiętała, bo przypomniało jej się, że nie może się
spóźnić na obiad, a jeszcze nie skończyła się rozpakowywać.
Wstała i podeszła do niedużej komody stającej w rogu pokoju obok
łóżka. W pierwszej szufladzie było kilka ręczników w kolorze
lawendy, wiec Sakura mogła włożyć swoje rzeczy dopiero do
drugiej. Dwie ostatnie pozostały puste. Kilka sowich książek
przywiezionych z domu, dziewczyna położyła na szafce nocnej, a
kilka na półce, nad biurkiem. O umówionej godzinie zjawiła się
na dole. W oczy rzuciła jej się trochę tęga kobieta z krótkimi
czarnymi włosami nakładająca posiłek na talerze. Itachiego
jeszcze nie było, a przecież sam mówił, że pani Asami nie lubi,
gdy ktoś się spóźnia. Sakura nieśmiało przywitała się z
kobietą, która przedtem nawet jej nie zauważyła. - O siadaj
kruszynko. – powiedziała z uśmiechem i położyła na stole
talerz z obiadem. – No zajadaj. Itachi powinien zaraz przyjść.
Jak się spóźni to go chyba ze skóry obedrę. – dodała z
gniewem, a wokół niej można było wyczuć mroczną aurę, ale za
chwile znów na jej twarzy zagościł życzliwy uśmiech. Sakura
zaczęła spożywać posiłek i właśnie wtedy do kuchni wpadł
czarnooki. Pani Asami uświadomiła go, iż spóźnił się pięć
minut i obiad jest już pewnie zimny, a ona nie będzie go odgrzewać
tylko dlatego, że nie mógł trzymać się określonej godziny. Była
trochę straszna kiedy to mówiła, ale zaraz potem znowu była
pogodna.Kobieta
zmienną jest.
Pomyślała różowowłosa i zabrała się do kończenia posiłku.
Musiała przyznać, że nigdy nie jadła czegoś, aż tak dobrego, co
bardzo ucieszyło starszą kobietę. Zaproponowała nawet lekcje
gotowania dla Sakury, a dziewczyna ochoczo się zgodziła. Teraz tak
jak powiadomił ją wcześniej Itachi – miała poznać załogę
restauracji. Pierwszą osobą jaką mieli przyjemność spotkać, był
Zetsu. Młody ogrodnik z dość niecodziennym makijażem. Połowę
twarzy miał pomalowaną na biało, a drugą połowę na czarno.
Sakura stwierdziła, że jest miły i zabawny, więc jeśli reszta
załogi jest taka sama, to jest gotowa do zawierania nowych
znajomości. Kiedy weszli do restauracji w środku znajdowało się
kilka osób. Za barem stał siwowłosy chłopak, który przedstawił
się jako Hidan. Próbował nawet poderwać Sakurę, ale Itachi
kategorycznie mu zabronił. Powiedział nawet, że Sakura od tej pory
jest jakby jego siostrą, więc ręce ma trzymać przy sobie. Itachi
jak chcę to potrafi być straszny, ale zaraz potem jest
uśmiechnięty. Na kuchni były trzy osoby. Jedna bardzo poważna i
ciągle zwracająca uwagę swoim towarzyszom, aby byli poważni, bo
wszystko powie Konan. I dwoje radosnych chłopaków z jaskrawymi
włosami. Itachi przedstawił ich jako Nagato – czerwonowłosego
oraz Yahiko – rudowłosego. ,,Panem Poważnym'' okazał się Kisame
uwielbiający ryby i wędkowanie. Tak bardzo lubił to hobby, że
zrobił sobie tatuaż w kształcie skrzeli na szyi i włosy
przefarbował na niebiesko. Wychodząc z kuchni wpadli na kobietę
ubraną w stój kelnerki składający się z czarnej spódniczki,
białej koszuli oraz fartuszka w tym samym kolorze. Była bardzo
ładna. Miała niebieskie włosy z papierowym kwiatem jako dodatek.
Trochę dziwiło to różowowłosą, ale Itachi wytłumaczył jej, że
Konan – bo tak miała na imię – uwielbia origami. Czyli to ją
straszył ich Kisame. Ciekawe czemu? Wygląda na miłą... - Itachi?
Dlaczego Kisame straszył Yahiko i Nagato – Konan? – zapytała
Sakura. - Bo znają się od dziecka i chłopaki się jej boją, ale
ty nie masz się czego bać. – dodał widząc jej minę – Jest
bardzo miła, ale tylko ona potrafi przywołać tą dwójkę do
porządku. Teraz wybierali się na zaplecze. Już na korytarzu było
słychać jakieś krzyki. - No szybciej, kurwa! Powiem twojej
siostrze, że się obijasz! No blondyno ruszaj się. Nie będę stał
tu cały dzień. – głos wydawał się Sakurze znajomy, ale nie
wiedziała skąd. - To mi pomóż! Ja już dużo pudeł nosiłem. –
drugi głos wydawał się oburzony. - Jakie dużo?! Trzy! Tyle
nosiłeś! Ja już więcej się napracowałem! Wtedy drzwi się
otworzyły i z zaplecza wyszło dwóch mężczyzn ciągle się
kłócąc. To
on... to na niego wtedy wpadłam przed domem.
Olśniło Sakurę. Itachi podszedł do nich i zaczął im tłumaczyć,
że mają się tak nie drzeć bo wypłoszą klientów. Przywołał do
siebie dziewczynę i wskazując na czerwonowłosego zaczął mówić:
To Sasori, a to- - Sakura – wszedł mu w słowo brązowooki. –
Można powiedzieć, że się znamy. – uśmiechnął się tak samo
jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy. - A to jest Deidara. –
kontynuował czarnooki, wskazując na blondyna. - Podał bym ci rękę,
ale ktoś karze mi nosić pudła. – tu wymownie spojrzał na
Sasoriego, a on tylko wywrócił oczami ze znudzeniem. – Ale miło
mi cię poznać. – i szczery uśmiech ukazujący rządek białych
zębów. Deidara miał długie blond włosy, grzywkę opadającą na
twarz zasłaniającą jedno oko. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że
z dużej odległości można by pomylić go z kobietą. Kolor jego
oczu był błękitny, dziewczyna stwierdziła, że są bardzo ładne,
oczywiście tylko w myślach, i że nie powinien ich zasłaniać
włosami. Kiedy po tym, można by się zdawać krótkim zapoznaniu,
chociaż w rzeczywistości Sakura spędziła w restauracji ponad dwie
godziny rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkimi, przeważnie z
Deidarą i Sasorim, przyszła pora, żeby wracać do pokoju. Spotkała
po drodze Zetsu, który przedstawił jej Tobiego. Dziewczyna miała
nie mały dylemat, żeby stwierdzić, który jest dziwniejszy. Jeden
z dwukolorowym makijażem, a drugi z pomarańczową maską,
powtarzający w kółko ,,Tobi jest dobrym chłopcem''. Byli jednak
bardzo sympatyczni, a co najważniejsze, bo to Sakura w ludziach
lubiła najbardziej - mieli poczucie humoru. Reszta dnia minęła
zielonookiej bardzo szybko, ale przyjemnie w towarzystwie pani Asami.
Opowiadała jej o czasach kiedy była młoda. Większość by pewnie
nudziły takie historie, ale w sposób w jaki opowiadała je kobieta
był tam dynamiczny, że słuchanie jej sprawiało większą frajdę
niż oglądanie telewizji czy czytanie książek. W końcu Sakura
musiała stwierdzić, że podoba jej się tutaj i teraz już wie, że
jest o wiele lepiej niż gdyby została sama w domu. Wzięła więc
telefon do ręki i zadzwoniła do Hinaty, aby opowiedzieć swój
dzisiejszy dzień ze szczegółami no i najważniejsze, powiedzieć,
że właściciel nie jest żadnym zboczeńcem, a ta informacja jest
pewna w 99 %. Ten dziewczęcy pokój ciągle nie dawał jej
spokoju.
Sakura
już od godziny krążyła po pokoju. Do obszernej, leżącej na
łóżku walizki wrzucała ubrania oraz najpotrzebniejsze rzeczy.
Mimo że był dopiero początek marca, a wakacje zaczęły się
ledwie dwa dni temu, dziewczyna musiała pakować się jak
najszybciej i jechać do syna tej przyjaciółki– którego imienia
w dalszym ciągu nie pamiętała. Jej walizka była już prawie
pełna, znajdowały się tam wszelkiego rodzaju ubrania i buty,
wszystko co potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Brakowało
tylko zielonej kosmetyczki, którą zaraz przyniosła z łazienki i z
trudem zmieściła ją do wolnej przestrzeni w bagażu. Z żalem
stwierdziła, że musi wziąć kolejną, już mniejszą walizkę, na
książki, płyty z filmami i muzyką oraz na drobiazgi typu mp4.
Wczoraj pożegnała się z przyjaciółmi i umówili się, że
spotkają się w wesołym miasteczku, gdy tylko Hinata poczuje się
lepiej. Naruto z Kibą natomiast obiecali, że jeżeli ten facet
okaże się jakimś zboczeńcem to osobiście się z nim rozprawią.
Sakura była pewna, że lepszych i prawdziwszych przyjaciół nie
mogła mieć. Mimo tego, że z Naruto, Shikamaru i Choujim poznali
się dopiero w gimnazjum, byli dla niej jak rodzeństwo, dlatego
nigdy nie ubolewała nad tym iż jest jedynaczką. Kibę oraz
dziewczyny poznała w podstawówce. Granatowowłosa oraz Kiba bardzo
szybko stali się jej przyjaciółmi. Sprawa miała się inaczej z
Kin i Tayuyą. Na początku były wobec siebie bardzo nie chętne.
Naprawdę nie znosiły Sakury. Pewnego dnia obcięły jej nawet
włosy. Miały może wtedy osiem lat, albo dziewięć - nie więcej.
Z czasem jednak przekonały się do różowowłosej i teraz są
naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Dzięki nim nigdy nie czuła się
samotna. W pewien sposób wynagradzali jej nieobecność mamy,
spowodowaną pracą. W te wakacje będzie ich tak rzadko widywać,
mamy – w ogóle. Jednak Sakura nie miała zamiaru się nad sobą
użalać, to przecież nie w jej stylu. Zacisnęła zęby i wyszła z
pokoju, zabierając ze sobą swoje bagaże. Schodząc po schodach
ciągnęła za sobą większą walizkę, która o każdy stopień
uderzała coraz mocniej. Na dole spotkała się z surowym wzrokiem
Tsunade. Nastolatka przeszła obok niej obojętnie i przeniosła
walizkę do drzwi wyjściowych. Następnie udała się po drugą, z
którą poszło jej o wiele łagodniej. Miały jechać za półgodziny.
Stwierdziła, że może spokojnie jeszcze pooglądać telewizje. Nie
odzywała się do matki od wczorajszej kolacji. Nie miała na to
ochoty. Była na nią zła, choć już sama nie była pewna dlaczego.
Myślała, że złość jej już przeszła, tymczasem ona nie ma
ochoty na żadną rozmowę. Tsunade wiedziała, że Sakurze nie
podoba się pomysł z wyjazdem, ale nie ma innego wyjścia. Smucił
ją fakt, że córka jest na nią zła, kiedy ona chce tylko, żeby
była bezpieczna pod jej nieobecność. Jednak to jej sprawa jak chce
spędzić ostatni dzień z matką przed dwumiesięczną rozłąką.
Ona nie może jej zmusić do rozmowy, choć bardzo by chciała. Jadąc
samochodem milczały. Młodsza z pań była zapatrzona w krajobraz
zmieniający się z każdym przebytym metrem. Po piętnastu minutach
wyjechały z miasta. Droga którą jechały, po obu stronach otoczona
była drzewami oraz w oddali ukazywały się pola uprawne obok
skromnych domów. Mijały sklepy spożywcze i wielobranżowe, stacje
benzynową, piekarnie i cukiernie. Można było zauważyć park z
placem zabaw dla najmłodszych oraz duży opuszczony budynek.
Pomiędzy znajdowały się budynki mieszkalne. Dodatkowe parę minut
i już były na miejscu. Gdy zaparkowały przed kamiennym murem,
jedyny widok jaki był możliwy do zobaczenia to małe przebłyski
soczyście zielonej trawy padające przez kwadratowe otwory w murze
oraz wysokie drzewa dające cień samochodom stojącym na parkingu.
Przeszły przez czarną, żelazną bramę która swoim kształtem
idealnie komponowała się z resztą widocznego miejsca. Kiedy
zbliżyły się do budynku ujrzały dużych rozmiarów piętrowy
dworek z ciemnego drewna. Jego ściany w niektórych miejscach
oplecione były bluszczem który piął się, aż po sam czarny dach
budynku. Sprawiał wrażenie jakby został wybudowany dziesiątki lat
wcześniej. Różowowłosa postanowiła, że zapyta się o rok
powstania tego cuda, właściciela. Do wejścia prowadziła kręta
ścieżka, zrobiona ze starannie oszlifowanego lecz różnokształtnego
kamienia, była otoczona z obu stron kilkoma średniej wielkości
grządkami z różnorodnymi roślinami. Mogło
być gorzej.
Przeszło Sakurze przez myśl. Jednak w głębi serca stwierdziła,
że jej się tu bardzo podoba i jest gotowa się wprowadzić. Jednak
nigdy nie wypowie tej uwagi na głos. Wysiadła z samochodu, wyjęła
z bagażnika swoje rzeczy i zrobiła głęboki wdech. Powietrze
zdawało się być czystsze niż to w mieście, a przecież byli tak
niedaleko tego betonowego pałacu. Jednak drzewa robią swoje, a jest
ich tu całkiem sporo. - Pięknie. - szepnęła, zamykając oczy i
uśmiechając się. - Podoba ci się? - zapytała Tsunade, która
usłyszała córkę. - Tak i mamo... przepraszam. - rzuciła się
matce na szyje. - Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałam. Nie
zasługujesz na takie traktowanie. A ja przepra - - Już starczy -
roześmiała się Tsunade i pogłaskała czule Sakurę po włosach. -
jeden raz wystarczy. Przecież wiesz, że się na ciebie nie gniewam.
- spojrzała córce w oczy i uśmiechnęła się ciepło. - Wiesz,
będę naprawdę tęsknić przez te dwa tygodnie. - Haha a przez
pozostałe sześć już nie? – zaśmiała się. - Jak to przez
sześć? Przecież wakacje nawet tyle nie trwają… - Aaach… Ty
mnie chyba w ogóle nie słuchałaś.– westchnęła. – Ileż to
razy można ci powtarzać, że nie będzie mnie przez dwa miesiące.
- CO?! – krzyknęła. – Chyba bym zapamiętała gdybyś mi mówiła
takie ważne informacje! Dobrze, że wzięłam więcej ubrań! A co
by było gdybym ich nie wzięła, pewnie nawet o tym nie pomyślałaś!
Ach! Zobacz nie mam książek do szkoły! Co ja mam zrobić?! –
powiedziała tak szybko, że Tsunade wybuchła niekontrolowanym
śmiechem. – A! I Ciebie to jeszcze bawi! No pięknie, nie dość
że nie mam z czym iść do szkoły to pewnie mi zabraknie ubrań i
mang do czytania. A co jeśli nie dowiem co się stanie dalej w
Ouran’ie? Skąd mam wiedzieć czy Haruhi na pewno będzie z
Tamaki’m . Na pewno wpadnę niedługo w depresję, ale dla Ciebie
to też jest pewnie zabawne! ŻYLETKI! DAJ MI ŻYLETKI! Za długo
żyję na tym beznadziejnym świecie! - Haha! Sakura jaka ty jesteś
słodziutka! Niech no ja Cię tylko uściskam! – zaczęła
przybliżać się w stronę córki z uniesionym rękami, lecz ta
odwróciła się tyłem i zaczęła uciekać. – O chyba ktoś
idzie. – rzuciła i utkwiła wzrok ponad głową córki. Dziewczyna
obróciła się i zobaczyła zmierzającą w ich stronę postać. Po
chwili stała już naprzeciwko przybyszek i uśmiechała się ciepło.
Ubrany był w luźne jeansy oraz czarną koszulkę z białym napisem
mówiącym, że rock to najlepsze co dał świat. Miał długie włosy
związane w kucyka, czego Sakura od razu nie dostrzegła. Wymienił
kilka zdań z Tsunade, potem przeniósł wzrok na Sakurę i
uśmiechnął się szerzej. - O witam moją dwumiesięczną
współlokatorkę. - bruzdy na jego twarzy lekko się powiększyły,
a czarne jak węgiel oczy radośnie ilustrowały różowowłosą. W
duchu stwierdziła, że jest całkiem przystojny. – Jestem Itachi
Uchiha, a ty to pewnie Sakura. Miło mi cię poznać. – powoli
podnosił rękę w kierunku dziewczyny, a ona wypaliła pierwsze co
jej przyszło na myśl: - Jesteś zboczeńcem? – czarnowłosy na te
słowa spojrzał na nią zdziwiony i przerwał wykonywaną czynność.
- Sakura... – syknęła Tsunade, stojąca obok i uśmiechnęła się
do zszokowanego Itachiego. - Znaczy się... eee... no... bo... eee...
Miło poznać. – Podała dłoń chłopakowi, który nadal patrzył
na nią oniemiały. - No to ja już będę lecieć. Pilnuj jej Itachi
bo to niezłe ziółko. A ty słonko nie sprawiaj problemów. –
pocałowała córkę w czoło i udała się do samochodu. - Czekaj
no! Mamy jeszcze do pogadania! – wykrzyczała w stronę matki, ale
ta szybko się ulotniła. Na podjeździe zostały już tylko dwie
osoby. Stali tak kilka minut w milczeniu, wpatrując się w bramę,
przez którą wyjechała blondynka. Ciszę zmącił niski głos
należący do gospodarza domu, który zaproponował, że weźmie
walizki i oprowadzi Sakurę po posiadłości. Okazało się, że dom
jest połączony z restauracją, której właścicielem jest Itachi.
Wcześniej budynek służył jako miejsce zamieszkania jego dziadków,
a tym samym rodziców matki - Mikoto. Gdy był mały często
odwiedzał to miejsce wraz z młodszym bratem. Jego rodzinny dom nie
znajdował się daleko, więc bywał tu praktycznie codziennie.
Traktował to miejsce jak drugi dom i był bardzo zżyty z dziadkami.
Jednak jego ojciec - Fugaku znalazł nową pracę jako komendant
policji, więc razem z rodziną musiał wyjechać. Itachi miał wtedy
zaledwie 11 lat więc, nie mógł zostać sam w posiadłości, mimo
tego że bardzo chciał. Mocno przywiązał się do poznanych tam
przyjaciół i nie chciał zmieniać miejsca zamieszkania. Jako, że
Fugaku Uchiha był bardzo surowy i wymagający, co podobno nadal mu
po części zostało, nie zgodził się aby jego pierworodny syn
mieszkał sam. Można by pomyśleć, że wykazał się niezwykłą
wyrozumiałością, pozostawiając swojego starszego syna pod opieką
starszych już dziadków i gosposi wtedy 38-letniej, Asami Ryuuga.
Ojciec Itachiego tłumaczył mu, że pozwala mu mieszkać z
dziadkami, aby stał się odpowiedzialnym mężczyzną, choć tak
naprawdę nie mógł znieść jak syn cierpiał z powodu
przeprowadzki. Parę lat potem dziadkowie przenieśli się do miasta
odległego 50 kilometrów dalej z powodu choroby babci młodego
Uchihy. I tak w posiadłości został 19-letni Itachi oraz gosposia.
Rok potem została otworzona restauracja. Wykorzystano do tego celu
prawe skrzydło budynku. Budynek jest w kształcie podkowy, czego na
pierwszy rzut oka nie widać. Ponadto jest podzielony na tzw.
skrzydła. Lewe skrzydło służy jako część mieszkalna dla
domowników i pracowników Na parterze w części mieszkalnej
znajdowało się kilka pomieszczeń. Kuchnia łączona z salonem,
łazienka oraz mały pokój, który jak się dziewczyna dowiedziała
zajmowała gosposia. Na piętrze było więcej pokoi pewnie dlatego,
że rozciągało się ono aż nad restauracje. Na wprost schodów był
gabinet Itachiego graniczący wraz z jego sypialnią. Łącznie pokoi
było siedem i dwie obszerne dość łazienki. - Mam nadzieję, że
godzina starczy ci, żeby się rozpakować, bo o 14 będzie obiad, a
pani Asami nie lubi spóźnialskich osób. – uśmiechnął się i
położył walizkę Sakury obok szafy w jej tymczasowym pokoju. -
Tak, godzina starczy. – odwzajemniła uśmiech, ale czuła się
trochę głupio przez swoje pierwsze pytanie. - A i Sakura
zapomniałem odpowiedzieć na twoje pytanie. Masz moje słowo, że
nie jestem żadnym zboczeńcem. – było widać, ze powstrzymuje
śmiech wypowiadając to zdanie. - Ja przepraszam za to pytanie.
Głupio wyszło. Jest pan naprawdę bardzo miły i... i przepraszam.
– Jeśli przed chwilą czuła się głupio to teraz czuła się dwa
razy gorzej. Miała taką cichą nadzieję, że on o tym zapomniał,
a tu niespodzianka. - Błagam cię nie mów do mnie per ,,pan''.
Czuję się wtedy tak staro - podrapał się w tył głowy - a
przecież między nami jest tylko pięć lat różnicy. - dodał i
zaczął wychodzić, ale jeszcze na chwilę się zatrzymał. - To za
godzinęna dole. Potem przedstawię Cię załodze z restauracji. –
nie czekał na odpowiedz dziewczyny, tylko zniknął za drzwiami.
Mogła się teraz spokojnie rozejrzeć po pokoju. Był bardzo
przytulny i dziewczęcy. Nie podejrzewała, że w domu w którym
mieszka młody facet z gosposią może być taki pokój. A może on
jest jednak jakimś zbokiem...? Niee, za miły jest... ale z drugiej
strony... dobra nieważne. Koniec tematu. Zarządziła w myślach
Sakura i położyła walizkę na łóżku. Podłoga z jasnego drewna
przyjemnie przy tym zaskrzypiała. Kwiaty wiśni namalowane na
białych ścianach zdawały się być prawdziwe. Dziewczyna miała
nawet wrażenie, że czuje ich zapach. Podeszła do okna znajdującego
się nad zielonym fotelem i otworzyła je na oścież. Powietrze było
takie przyjemne i orzeźwiające, na pewno będzie jej lepiej się w
takich warunkach rozpakowywać. Podeszła do jasnobrązowej szafy i
zaczęła wieszać ubrania na wieszakach. Zajęło jej to więcej
czasu niż się spodziewała. Podeszła do biurka i położyła koło
radia, płyty swoich ulubionych zespołów. Sakura usiadła na
wiklinowym krześle z zielonym obiciem i przymknęła oczy. Było jej
bardzo przyjemnie. Miała wrażenie, że zaraz zaśnie. Jednak w porę
się opamiętała, bo przypomniało jej się, że nie może się
spóźnić na obiad, a jeszcze nie skończyła się rozpakowywać.
Wstała i podeszła do niedużej komody stającej w rogu pokoju obok
łóżka. W pierwszej szufladzie było kilka ręczników w kolorze
lawendy, wiec Sakura mogła włożyć swoje rzeczy dopiero do
drugiej. Dwie ostatnie pozostały puste. Kilka sowich książek
przywiezionych z domu, dziewczyna położyła na szafce nocnej, a
kilka na półce, nad biurkiem. O umówionej godzinie zjawiła się
na dole. W oczy rzuciła jej się trochę tęga kobieta z krótkimi
czarnymi włosami nakładająca posiłek na talerze. Itachiego
jeszcze nie było, a przecież sam mówił, że pani Asami nie lubi,
gdy ktoś się spóźnia. Sakura nieśmiało przywitała się z
kobietą, która przedtem nawet jej nie zauważyła. - O siadaj
kruszynko. – powiedziała z uśmiechem i położyła na stole
talerz z obiadem. – No zajadaj. Itachi powinien zaraz przyjść.
Jak się spóźni to go chyba ze skóry obedrę. – dodała z
gniewem, a wokół niej można było wyczuć mroczną aurę, ale za
chwile znów na jej twarzy zagościł życzliwy uśmiech. Sakura
zaczęła spożywać posiłek i właśnie wtedy do kuchni wpadł
czarnooki. Pani Asami uświadomiła go, iż spóźnił się pięć
minut i obiad jest już pewnie zimny, a ona nie będzie go odgrzewać
tylko dlatego, że nie mógł trzymać się określonej godziny. Była
trochę straszna kiedy to mówiła, ale zaraz potem znowu była
pogodna.Kobieta
zmienną jest.
Pomyślała różowowłosa i zabrała się do kończenia posiłku.
Musiała przyznać, że nigdy nie jadła czegoś, aż tak dobrego, co
bardzo ucieszyło starszą kobietę. Zaproponowała nawet lekcje
gotowania dla Sakury, a dziewczyna ochoczo się zgodziła. Teraz tak
jak powiadomił ją wcześniej Itachi – miała poznać załogę
restauracji. Pierwszą osobą jaką mieli przyjemność spotkać, był
Zetsu. Młody ogrodnik z dość niecodziennym makijażem. Połowę
twarzy miał pomalowaną na biało, a drugą połowę na czarno.
Sakura stwierdziła, że jest miły i zabawny, więc jeśli reszta
załogi jest taka sama, to jest gotowa do zawierania nowych
znajomości. Kiedy weszli do restauracji w środku znajdowało się
kilka osób. Za barem stał siwowłosy chłopak, który przedstawił
się jako Hidan. Próbował nawet poderwać Sakurę, ale Itachi
kategorycznie mu zabronił. Powiedział nawet, że Sakura od tej pory
jest jakby jego siostrą, więc ręce ma trzymać przy sobie. Itachi
jak chcę to potrafi być straszny, ale zaraz potem jest
uśmiechnięty. Na kuchni były trzy osoby. Jedna bardzo poważna i
ciągle zwracająca uwagę swoim towarzyszom, aby byli poważni, bo
wszystko powie Konan. I dwoje radosnych chłopaków z jaskrawymi
włosami. Itachi przedstawił ich jako Nagato – czerwonowłosego
oraz Yahiko – rudowłosego. ,,Panem Poważnym'' okazał się Kisame
uwielbiający ryby i wędkowanie. Tak bardzo lubił to hobby, że
zrobił sobie tatuaż w kształcie skrzeli na szyi i włosy
przefarbował na niebiesko. Wychodząc z kuchni wpadli na kobietę
ubraną w stój kelnerki składający się z czarnej spódniczki,
białej koszuli oraz fartuszka w tym samym kolorze. Była bardzo
ładna. Miała niebieskie włosy z papierowym kwiatem jako dodatek.
Trochę dziwiło to różowowłosą, ale Itachi wytłumaczył jej, że
Konan – bo tak miała na imię – uwielbia origami. Czyli to ją
straszył ich Kisame. Ciekawe czemu? Wygląda na miłą... - Itachi?
Dlaczego Kisame straszył Yahiko i Nagato – Konan? – zapytała
Sakura. - Bo znają się od dziecka i chłopaki się jej boją, ale
ty nie masz się czego bać. – dodał widząc jej minę – Jest
bardzo miła, ale tylko ona potrafi przywołać tą dwójkę do
porządku. Teraz wybierali się na zaplecze. Już na korytarzu było
słychać jakieś krzyki. - No szybciej, kurwa! Powiem twojej
siostrze, że się obijasz! No blondyno ruszaj się. Nie będę stał
tu cały dzień. – głos wydawał się Sakurze znajomy, ale nie
wiedziała skąd. - To mi pomóż! Ja już dużo pudeł nosiłem. –
drugi głos wydawał się oburzony. - Jakie dużo?! Trzy! Tyle
nosiłeś! Ja już więcej się napracowałem! Wtedy drzwi się
otworzyły i z zaplecza wyszło dwóch mężczyzn ciągle się
kłócąc. To
on... to na niego wtedy wpadłam przed domem.
Olśniło Sakurę. Itachi podszedł do nich i zaczął im tłumaczyć,
że mają się tak nie drzeć bo wypłoszą klientów. Przywołał do
siebie dziewczynę i wskazując na czerwonowłosego zaczął mówić:
To Sasori, a to- - Sakura – wszedł mu w słowo brązowooki. –
Można powiedzieć, że się znamy. – uśmiechnął się tak samo
jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy. - A to jest Deidara. –
kontynuował czarnooki, wskazując na blondyna. - Podał bym ci rękę,
ale ktoś karze mi nosić pudła. – tu wymownie spojrzał na
Sasoriego, a on tylko wywrócił oczami ze znudzeniem. – Ale miło
mi cię poznać. – i szczery uśmiech ukazujący rządek białych
zębów. Deidara miał długie blond włosy, grzywkę opadającą na
twarz zasłaniającą jedno oko. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że
z dużej odległości można by pomylić go z kobietą. Kolor jego
oczu był błękitny, dziewczyna stwierdziła, że są bardzo ładne,
oczywiście tylko w myślach, i że nie powinien ich zasłaniać
włosami. Kiedy po tym, można by się zdawać krótkim zapoznaniu,
chociaż w rzeczywistości Sakura spędziła w restauracji ponad dwie
godziny rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkimi, przeważnie z
Deidarą i Sasorim, przyszła pora, żeby wracać do pokoju. Spotkała
po drodze Zetsu, który przedstawił jej Tobiego. Dziewczyna miała
nie mały dylemat, żeby stwierdzić, który jest dziwniejszy. Jeden
z dwukolorowym makijażem, a drugi z pomarańczową maską,
powtarzający w kółko ,,Tobi jest dobrym chłopcem''. Byli jednak
bardzo sympatyczni, a co najważniejsze, bo to Sakura w ludziach
lubiła najbardziej - mieli poczucie humoru. Reszta dnia minęła
zielonookiej bardzo szybko, ale przyjemnie w towarzystwie pani Asami.
Opowiadała jej o czasach kiedy była młoda. Większość by pewnie
nudziły takie historie, ale w sposób w jaki opowiadała je kobieta
był tam dynamiczny, że słuchanie jej sprawiało większą frajdę
niż oglądanie telewizji czy czytanie książek. W końcu Sakura
musiała stwierdzić, że podoba jej się tutaj i teraz już wie, że
jest o wiele lepiej niż gdyby została sama w domu. Wzięła więc
telefon do ręki i zadzwoniła do Hinaty, aby opowiedzieć swój
dzisiejszy dzień ze szczegółami no i najważniejsze, powiedzieć,
że właściciel nie jest żadnym zboczeńcem, a ta informacja jest
pewna w 99 %. Ten dziewczęcy pokój ciągle nie dawał jej
spokoju.
Kilka słów od autorki:
Rozdział nie pojawiał się dość długo przez brak czasu Naprawdę nie miałam czasu na nic, dlatego też nie czytałam blogów innych i postaram się w najbliższym czasie to nadrobić :D Musicie mi wybaczyć Co do powodu dla którego miałam mały limit czasowy to oczywiście część wina szkoły i tych poprawek. Zupełnie nie wiem po co się poprawiałam skoro i tak oceny mam beznadziejne ;____; Tak poza tym to muszę się pochwalić, że jadę do Sejmu w Warszawie już w piątek :3 Dostałam się do XIX Sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży heheeheheheh No to chyba tyle, mam nadzieję, że będziecie komentować zwłaszcza wytykać mi moje błędy. Chciałam zaznaczyć, że nie wiem kiedy dokładnie zaczyna się rok szkolny w Japonii i te sprawy, więc proszę wybaczcie mi wszelkieniedoskonałości. :*****
~Onee-san
jakimś cudem udało mi się przebrnąć przez ten rozdział. I nie chodzi mi o jego treść, bo ona sama w sobie jest dość przyjemna. Ale ta czcionka. Przyznaję, że jest ładna, tylko nie nadaje się na pisanie opowiadania. takiej czcionki używa się do zaproszeń lub innych tego typu dupereli, na dłuższą metę jest beznadziejna. źle się ją czyta i trzeba mocno skupić się na literkach by czegoś nie pomylić. Radziłabym ją zmienić
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Strasznie długi opis ludzi, których poznała Sakura.. Taki przedłużony jest trochę monotonny, ale nie wiem czy sama dałabym radę napisać to lepiej więc nie będę się czepiać xd. grunt, że jest dość wesoło ^^
'Jesteś zboczeńcem?' na przywitanie.. zawsze spoko ;3
No i jest też głupiutki Tobi tak więc zapowiada się ciekawie :)
Buziaki ; *****
Oczywiście wiadomo, że ta czcionka była tylko tymczasowa. Została ona spowodowana tym, że chciałam wrzucić notkę jak najszybciej. Za utrudnienia przepraszam.
UsuńPozdrawiam Onee-san
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD bawi mnie ten oficjalny styl pisania :D
AWWWWWWW Akasie~ *3*
OdpowiedzUsuńSą Akasie - Tsu jest przeszczęśliwa! tak, przyznaje. Udobruchałaś mnie i odrobiłaś przyszłe wrzucenie Saskuacza.
OMG Deidara i Sasori OMG.
Wgl tekst "jesteś zboczeńcem?" Nie no, miłe powitanie nie ma co... XD
Mogę mieć prośbę? Niech ona lubi Aka, może nawet z nimi sypiać na zamianę, ale Sasuke niech daje popalić. Ja tak lubię kiedy on dostaje po dupie i jest ciotą...
Enyłej, czekam na next! *3*
Haha nawet nie wiesz jak ja kocham te twoje komentarze,
Usuńtak poza tym to doceniam, to że ktoś ma takie samo poczucie humoru jak ja, a przynajmniej na razie ^^. Szczerze to większość rzeczy które są dla mnie zabawne trudno opisać więc nie mogę ich jakoś umieścić na blogu ;___________;
aaaa no i uprzedzam Cię, że kolejny rozdział będzie zadedykowany specjalnie dla Ciebie :3
Wydaje mi się, że będzie on dość zabawny hehehehe
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAAAWWWWWWWAAAAAWWWW lubię dedykacje *3*
UsuńTo się przygotuj, bo dla fanów Deia, może to być ciężkie przeżycie :DDDDDDDDDDDD
Usuńśmiałam się czytając ten rozdział, był naprawdę zabawny ;) wydawało mi się, iż synem koleżanki Tsunade okaże się Sasori, a tu proszę jaka duża niespodzianka!
OdpowiedzUsuńpowiem szczerze, że to jeden z moich ulubionych blogów, które teraz czytam :)
co do ocen to się nie martw (pocieszę, iż nie jesteś sama u mnie też nieciekawie..), ale z języka polskiego to pewnie szykuje się 6 na koniec roku! a jak nie to pokaż nauczycielce tego bloga, zmieni szybko zdanie! :)
Hahaha a to mnie rozbawiłaś z tą 6 na koniec ^^
UsuńCo prawda o niewiele gorzej mam z polskim, ale jestem w pełni usatysfakcjonowana moją oceną :3
Tak poza tym to mam świetnego polonistę, który już się chyba przyzwyczaił do mojego zachowania bo ciągle mnie olewa jak gadam na lekcji :DDDDD Pan Maciej jest super mega fajnym nauczycielem, który na pewno mnie bardzo lubi XDDD a i był kiedyś metalem to jeszcze kolejny plus
Ależ się rozpisałam XDDDDD Chyba nie musiałam pisać takich dziwnych informacji, ale pochwalić się polonistą - zawsze spoko
to zazdroszcze moja nauczycielka jest strasznie sztywna isurowa ledwo mam 4 :( nie moge sie doczekac nowego rodzialu oby sie szybko pojawil i prosze Cie o jakis romans z Sasorim !!!! ;D
Usuń,,ŻYLETKI! DAJ MI ŻYLETKI! Za długo żyję na tym beznadziejnym świecie!"
OdpowiedzUsuńPadłam na twarz jak to przeczytałam. :)
Świetny rozdział i super że w miarę długi :P
Gratuluję dostania do sejmu. Pozdrawiam Tay :*
A dzięki, dzięki :3
Usuńmam jeszcze pytanko, piszesz może jednorozdziałowe opowiadanie na zamówienie? ;)
OdpowiedzUsuńHmmm... zależy... raczej nie, choć zawsze mogę spróbować. Jak coś to pisz na gg ^^
Usuńokej dzieki za informacje :)
UsuńMuszę przyznać że strasznie spodobał mi się twój blog i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :) Cieszę się że wplątałaś w tą historię Akatsuki bo uwielbiam ich, a szczególnie Itasia :P Widzę że opowiadanie będzie pełne humoru z czego bardzo się cieszę :D Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo, nowych czytelników nigdy za wiele! :D
UsuńMi rowniez przypadl twoj blog do gustu XD
OdpowiedzUsuńNo Sakura niezle wypalila z tym pytaniem czy Itas jest zboczencem xDDD Ja na jego miejscu od razu zaczelabym sie smiac xDDD No ale coz poradzic, biedna dziewczyna nawet nie wiedziala gdzie jedzie, wiec nawet nie dziwi mnie takie pytanie z jej strony, zwlaszcza gdy wezmie sie pod uwage jej wczesniejsze rozmowy ze znajomymi ;DD
Jest i Akatsuki!! xD muahahaha ]:-> No to teraz pewnie zacznie sie dziac ;DD
Brakuje jeszcze tylko Sasa do kompletu xDDD
Do nastepnej ;*
Hej jakoś tak natknęłam się na twój blog i od razu mi się spodobał ;)) Najlepsze teksty zostały już wypisane więc nie będę się powtarzać ;P Mam nadzieję na paring SasoSaku ale już sama obecność Aka w pełni mnie zadowala. Życzę dużo weny i czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńPS. Mój psor od polaka też ma na imię Maciej i też jest strasznie wyluzowany;))Czyżby zbieg okoliczności,he? ;P
Rozdział super. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńNominowałam cię też do Versatile Blogger Award. Więcej na http://sasusaku-przyjacieleigang.blogspot.com/
czekam na następne rozdziały
OdpowiedzUsuńzostałaś dominowany przezemnie do Versatile Blogger Award więce informacji na moim blogu http://sasusaku-na-zawsze-razem.blogspot.com
Dwa razy napisałaś to samo, ale i tak wyszło super :)
OdpowiedzUsuńCzas na.... mój komentarz! :D
OdpowiedzUsuńOtóż notka chyba trochę dłuższa niż dotychczas, a to nawet lepiej :D
No no.. Sakucia myślała, że jedzie na dwa tygodnie, a tu z dwóch tygodni zrobiły się w końcu dwa miesiące..
Różowy pokój! To już ponad moje siły i ogólnie moja psychika tego nie wytrzyma >_<
Itachi zboczuchem jesteś? <3
Hah, chyba będę teraz witać się tak z każdym :D
99% bo pokój xDD
Gdzie jest Sasuke?! :D
Rzeczywiście patrząc na wcześniejsze komentarze - opisy wszystkich mogły być ciut za długie, ale ja tam się nie czepiam, bo było to wszystko bardzo dobrze napisane :D